Recenzja książki: Dziennik podróży w przeszłość

Recenzuje: Beata Bednarz

Ostatnia książka Marka Nowakowskiego to prawdziwie przejmujący, biorąc pod uwagę smutną okoliczność odejścia pisarza, autoportret artysty z czasów młodości. Wybitny prozaik wraca w niej pamięcią do czasu burzy i naporu, do swoich młodzieńczych zmagań ze skomplikowaną rzeczywistością powojenną oraz trudną do uzasadnienia potrzebą pisania.

 

Znawcom i miłośnikom twórczości autora Wesela raz jeszcze poruszone w niej wątki są doskonale znane z wcześniejszych utworów o charakterze retrospektywnym, choćby Pióra. Autobiografii literackiej, jednak w ostatniej próbie odgrzebania z popiołu i rozżarzenia tamtego ognia, który trawił w młodości, chodziło Markowi Nowakowskiemu o coś więcej niż tylko zapisanie ulotnego czasu czy wskrzeszenie swojego dawnego, warszawskiego mikroświata. Dziennik podróży w przeszłość to przejmujący obrachunek z dokonanych w trudnym okresie zniewolenia wyborów, to gorzki obraz pokolenia, któremu przyszło dorastać w warunkach niezwykle dramatycznych oraz przytłaczających nihilizmem. Swoją generację określił Nowakowski mianem pokolenia niewoli:

 

Jako malcy zaznaliśmy okupacji niemieckiej i widoków wszelkiego okrucieństwa. Zaraz po klęsce Niemców dostaliśmy się w kleszcze sowieckiej obróbki. Trochę od pokolenia rodziców wiedzieliśmy o innej Polsce. Ale niepodległość, wolność, prawda to były dla nas mity w rozmaity sposób wyobrażane. Prawdziwej wolności nie zaznaliśmy przecież (s. 97).

 

Rzeczywistość, która otaczała młodego Marka Nowakowskiego, była, jak wielokrotnie wspominał, szara, uboga i  prymitywna. Słowem - duszna. Pierwsze lata po wojnie zapamiętał jako okres ścierania się postaw. W swoim otoczeniu spotykał zarówno przeciwników narzuconego ustroju, jak i jego zwolenników. W szczenięcych latach Nowakowski, choć wychowywał się w porządnym, patriotycznym domu, przeżył fazę fascynacji marksizmem. Jak napisał, retoryka nowej wiary miała siłę diabelskiego kuszenia. Między 15. a 18. rokiem życia autor Księcia Nocy czytywał Lenina, Marksa i Stalina, agitował w szkole, jeździł po mazowieckich wioskach z pogadankami i prelekcjami o walce z imperializmem i kolektywizacji rolnictwa. Zaczadzenie komunizmem minęło, głównie dzięki poznaniu złodziejskiej ferajny. Szczególnie zaczęli go przyciągać drastycznością postaw wykolejeńcy, awanturnicy, mitotwórcy, farmazoni - ludzie żyjący po swojemu, na obrzeżach lub na przekór oficjalnej rzeczywistości. W ich środowisku Nowakowski dostrzegał enklawy wolności. Zanim wstąpił na najważniejszy szlak swojego życia, czyli literacki, miotał się, gubił, przeżywał liczne wątpliwości. Towarzystwo zwykłych kryminalistów zaczęło go wchłaniać do tego stopnia, że trafił na kilka miesięcy do więzienia. Nowakowski opisuje wyskok, przy którym wpadli, kiedy okradli bawiącego się w lokalu nocnym sędziego sądu wojewódzkiego. W więzieniu pozna ludzi, którzy staną się prototypami bohaterów jego pierwszych opowiadań.

 

Zaczerniać papier zaczął Nowakowski w trakcie studiów prawniczych (wybranych pod wpływem rodziców), gdy miał 22 lata, pod wpływem doznań, zaobserwowanych sytuacji obyczajowych i skumulowanych emocji. W ostatniej książce pisze między innymi o przemożnym pragnieniu zanurzenia się w magmie życia i zrozumienia ludzi:

 

Człowiek wydawał mi się otchłanią bez dna. Pokłady ludzkiej psychiki odkrywały się jak niewyczerpana kopalnia. Dobro i zło w nieustającym pojedynku. Ciemność  i jasność na przemian. Nade wszystko przyciągali ludzie trudni do rozpoznania, szczelnie opancerzeni, czujni wobec innych. […] Z doświadczeń w zakazanych rewirach dobyłem bogatą wiedzę o kapusiach. Nurtował odwieczny problem zaprzaństwa i zdrady. Przyczyn doprowadzających do takiego upadku. W tamtych czasach skala donosicielstwa była tak szeroka, bogata w rozmaite odcienie. Była domeną władzy, która sankcjonowała te podłość jako obywatelski obowiązek. Ludzie marnego charakteru nadzwyczaj łatwo się usprawiedliwiali i rozgrzeszali (s. 89).

 

Tyle tego niekontrolowanego żywiołu napierało ze wszystkich stron, że sięgnął po pióro, narzędzie, które pozwala tylko niektórym opanować wir życia. Pewnego dnia usiadł przy stole kuchennym, przy którym rodzice jako nauczyciele przygotowywali się do pracy, i popełnił opowiadanie Kwadratowy. Postanowił je zanieść do redakcji „Nowej Kultury”, gdzie przywitał go Wilhelm Mach. Tak jak w Piórze. Autobiografii literackiej, w Dzienniku... Nowakowski opowiada przede wszystkim o tym, co go ukształtowało jako pisarza, jak kiełkowało się marzenie o wejściu na parnas literacki, ale czyni to o wiele szerzej i chyba bardziej szczerze. Już wtedy, na początku swojej drogi twórczej, miał ukształtowane poglądy na sens literatury, gdyż od dawna był zapalonym czytelnikiem Hemingwaya, Faulknera i Dosa Passosa. Warto dodać, że w swoim ostatnim, literackim, powrocie do przeszłości Marek Nowakowski złożył piękny hołd Faulknerowi, Gigantowi z Południa, jak go nazywał, którego powieści odcisnęły duże piętno na wyobraźni początkującego pisarza z podwarszawskich Włoch. Wymienił także swoje inne młodzieńcze lektury, które zdobył w trakcie spaceru po Alejach Jerozolimskich, przystając przy wózku z książkami niedostępnymi w księgarniach w czarnym okresie stalinizmu.

 

Tom kończy się właśnie w tym momencie, gdy zaczyna się droga literacka Nowakowskiego. Pisane stanie się głównym nurtem jego życia, swoistą oazą niezależności, ale na pewno nie ucieczką od rzeczywistości PRL, bo przecież w całej swojej twórczości wiernie ją ukazywał. Ostatnie zdanie  reminiscencji zamykającej tom brzmi: Tak zaczęła się moja wolność. Nostalgicznie brzmiące wspomnienia, składające się na ostatnią książkę zmarłego niedawno wspaniałego pisarza, zaprawione są jednak nutką goryczy. W postscriptum autor Księcia Nocy próbuje ocenić, jak wychowanie w wojennej traumie i powojennym zakłamaniu ideologicznym wpłynęło na jego twórczość:

 

Dopiero po wielu latach doszedłem do przekonania, jak bardzo byłem jednak przez tamten czas zdewastowany. Zniewolenie wdarło się w umysł, zatruło wyobraźnię, niewidzialne cugle trzymały mnie na uwięzi i, choć widziałem zło i czułem jego skutki, nie zdołałem tego, co pisałem wypiętrzyć, unieść wysoko, jak marzyłem i przez to uczynić doskonalszym, trwalszym, bardziej porażającym. Grzęzłem tak często, zapadałem się głęboko. To były koszty. Już do końca nie dam rady. Szkoda.

 

Te puentę można odczytać jako swego rodzaju samokrytykę albo wręcz spowiedź, na co wskazuje także tytuł jednego ze wspomnień (Proces poszlakowy), które Nowakowski zakończy słowami: Sam sobie zostałem oskarżonym, obrońcą i oskarżycielem, jakby miał poczucie, że jako pisarz nie zdołał unieść ciężaru ukazania w swojej twórczości lat komunistycznej niewoli i związanego z nią ogromu niesprawiedliwości. Gorzka to refleksja, gdy weźmie się pod uwagę, jak bardzo pisarz wierzył w moc literatury, która - co podkreślał w przedostatniej swojej książce autotematycznej -  może ludźmi potrząsnąć, otworzyć im oczy, pokazać parszywość istnienia i zasiać ziarno szansy na sprzeciw, bunt.

Kup książkę Dziennik podróży w przeszłość

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dziennik podróży w przeszłość
Książka
Inne książki autora
Nekropolis
Marek Nowakowski0
Okładka ksiązki - Nekropolis

Marek Nowakowski zabrał nas w nostalgiczną podróż do nieistniejącej już Warszawy. Wrócił do miejsc z przeszłości i do ludzi, których...

Syjoniści do Syjamu
Marek Nowakowski0
Okładka ksiązki - Syjoniści do Syjamu

Znakomity pisarz powraca do PRL roku 1968. Na obraz czasów „spraw marcowych” składają się krótkie opowiadania, impresje i udramatyzowane scenki:...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy