Recenzja książki: Dom przy ulicy Zwyczajnej

Recenzuje: mrowka

Nie będzie w tym chyba żadnej przesady, jeśli napiszę, że „Dom przy ulicy Zwyczajnej” Marty Sienkiewicz jest książką zwyczajną. Tak po prostu. Zapowiada się na wspaniałą baśniową przygodę – ale się nie rozkręca i przez całą fabułę pozostaje ta powieść dla dzieci na jednostajnym rytmie, na jednym rytmie, z lekka przerywanym przez szkatułkową kompozycję i wtrącanie historii krótkich, pełniących rolę bajki.

 

Widać, na kim się autorka wzorowała – duch Mary Poppins unosi się nad tym tomem, ale nie podnosi go na wyższy poziom. Sporo tu nawiązań do Kubusia Puchatka, a w krainie wyobraźni Sienkiewicz próbuje nawet imitować styl mówienia zapożyczonych postaci – co nie jest szczególnym wyczynem, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że język bohaterów Milne’a jest silnie zindywidualizowany. Mam wrażenie, że autorka w końcu pogubiła się w tym, co chciała powiedzieć – co zatrzymuje niepotrzebnie płynną historię, a raczej zbiór historii, bo kolejne rozdziały można potraktować jako osobne opowiadania.

 

O co w tej powieści chodzi? Rodzeństwo – Kubuś zwany Puchatkiem i jego małą siostrzyczka po tragicznej śmierci taty trafia z ciężko chorą matką do domu dziadka. Dziadek jest szorstki i nieprzyjemny, jego kot upodobnił się do właściciela (nawet donosi dziadkowi o popełnianych przez dzieci grzeszkach). Kuzynka dziadka nie potrafi się cieszyć życiem. Dobrze, że do rodziny na wakacje przyjeżdża wujek Krzyś – jedyny dorosły, który potrafi korzystać z wyobraźni i wie, że maluchy nie zasługują na ciągłe strofowanie. Dzieci zauważają w otoczeniu wiele dziwnych zjawisk: postacie na obrazach ożywają i odwiedzają dziadka, ten z kolei umie się błyskawicznie przemieszczać z miejsca na miejsce. Z promykiem słońca można porozmawiać, a parasol zamienia się w smoka. W ten sposób mali bohaterowie przenoszą się stale ze świata codziennego do fantastycznego, chociaż niewiele z tego wynika.

 

Parę razy Marta Sienkiewicz mówi o kalectwie i chorobach. Szkoda, że informacja o śmierci ojca została zamknięta w jednym zdaniu, to nie pozwala odbiorcom otrząsnąć się z tej przykrej wiadomości. Pojawia się tu chłopiec na fotelu na kółkach (ten fotel to chyba znowu ukłon w stronę angielskiej literatury czwartej, mógł pojawić się na wózku inwalidzkim, w powieściowych realiach bardziej by się to sprawdziło) – jest więc tu lekcja „tolerancji” dla niepełnosprawnych. Pojawia się także motyw tajemniczej choroby psychicznej nękającej matkę, choroby, z którą walkę stoczyć będzie musiał Kubuś – w matce uaktywniają się Demony – nie wiem, czy to trafiony pomysł w tej bajce.

 

Marta Sienkiewicz niepotrzebnie zdrabnia co jakiś czas rzeczowniki. Kiedy przypomni sobie, że w jej opowieści dla dzieci sporo jest gniewu ze strony bliskich, sporo pretensji, za to mało ukojenia, wprowadza deminutiwa, żeby za ich sprawą osłabić nieco ponurą historię.

 

Izabela Mikrut

Kup książkę Dom przy ulicy Zwyczajnej

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Dom przy ulicy Zwyczajnej
Książka
Dom przy ulicy Zwyczajnej
Sienkiewicz Marta
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy