Do grona polskich detektywów literackich dołączyła właśnie nowa gwiazda – Nina Warwiłow. Nieprzypadkowo jej nazwisko brzmi z rosyjska, dla jej ojca polski był drugim językiem. Panią podkomisarz poznajemy, gdy przejmuje śledztwo w szpitalu psychiatrycznym w Weseliskach. Właśnie zamordowano jednego z pacjentów, mimo że obok spało dwóch innych, na korytarzu czuwał pielęgniarz, a oddział był zamykany elektronicznie. Przy denacie znaleziono narzędzie zbrodni (wytarty z krwi nóż), ale to niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że w szpitalu nie ma monitoringu, a w czasie dokonywania zbrodni wszyscy smacznie spali – większość snem chemicznie wspomaganym. Właściwie sprawa powinna być prosta – wystarczy dokładnie przesłuchać domniemanych podejrzanych z ograniczonego przecież kręgu osób i zamknąć śledztwo. A jednak… nie byłoby wówczas całej kryminalnej zabawy w tropienie mordercy, zacieranie śladów, mylenie tropów i odkrywanie kolejnych poszlak. A oto przecież w kryminałach chodzi.
Oczywiście nasza nowopoznana detektyw boryka się także ze swoimi problemami. A są to: ojciec–alkoholik, a zarazem były policjant, podejrzenie zajścia w ciążę i… puste mieszkanie po powrocie z pracy. Zdaje się, że Nina nie ma lekkiego życia prywatnego, ale taki już los pracowników policji. Kobiety się do tej roboty w policji nie nadają: są słabe i płaczliwe, a zamiast logicznym myśleniem kierują się bezsensownymi emocjami.
Trzeba przyznać, że akcja rozwija się sprawnie, bez przestojów, Autor pozwala czytelnikowi snuć własne teorie w miarę odkrywania kolejnych faktów. Całość zapowiada się bardzo dobrze – tym bardziej, że bohaterka jest wiarygodna. Choć popełnia błędy, nie poddaje się, co dobrze wróży jej przyszłej karierze w kolejnych zapowiadanych powieściach. Sporo też będzie miała do załatwienia w swoim życiu, co może nie zawsze być pomocne w prowadzonym śledztwie.
Umieszczenie akcji w szpitalu psychiatrycznym również ma swoje zalety, gdyż po pacjentach cierpiących na manię, depresję i chorobę dwubiegunową spodziewać się można w zasadzie wszystkiego, podobnie jak po samym ordynatorze, który ewidentnie coś ukrywa…
To nie jest świat idealnych postaci. To raczej mikrokosmos zwykłych, zniszczonych życiem ludzi, którzy doświadczyli w przeszłości wiele złego. Śledztwo stanie się poniekąd odkrywaniem tajemnic z dzieciństwa. To sprawia, że postaci stają się prawdziwsze, bardziej przekonujące.
Autor nie sili się na wymyślanie nieprawdopodobnych rozwiązań, na które nie wpadłby czytelnik. Czuć tu pokorę i szacunek dla tego, kto został przez autora zaproszony do udziału w śledztwie.
Joanna Pascho zostawia swoje poukładane warszawskie życie – odchodzi z pracy, sprzedaje mieszkanie i przenosi się do Bukowców, malutkiej wioski...
20 marca 2015 roku cała Polska wpatruje się w niebo i podziwia zaćmienie słońca. W tym czasie w swoim lofcie na warszawskiej Pradze umiera Sara Kosowska...