„Uwierzysz, że swoją szpilkę kupiłam za stówę w Brazylii? Ale to szpilka stołowa. Wiesz, wkładasz i siadasz. Piękna, z chodzeniem jest kłopot” – czytamy na pierwszej karcie „Dobranocki”. Mowa oczywiście o butach, butach niewygodnych, nabytych na innym kontynencie; butach, w których się nie chodzi, tylko „pokazuje”. Płytkie? Marne? Przede wszystkim reprezentatywne dla całej książki.
Składająca się z ośmiu rozdziałów powieść opowiada bowiem – jak głosi nota na okładce – o życiu „lajfstajlowej warszawki”. Główna bohaterka – Maja, to dziennikarka, „zaliczająca” kolejnych narzeczonych w asyście dwóch koleżanek. Z trzystustronicowej publikacji czytelnik może poznać arkana ich wyjazdu na Kubę (seks grupowy, uwagi o kształtach penisów), codziennego życia, ale nade wszystko wyglądu. Szczegółowe opisy ciuchów, dodatków i używanych kosmetyków, stanowią 80% książki. „- Oko zrobione? Zaraz kolacja – Gosia była biała. Bielutki t-shirt z Benettona, bielutkie spodnie z Mango, białe pepegi czeszki. Majka z Tolą wstały z foteli i podreptały do łazienki. – Dobry? – Maja sięgnęła po tusz do rzęs Toli. – Nowy guerlain. Ujdzie. Ale czasem robią się grudki. Ten puder fajny? – Sisley. Przyjemny. Dwie i pół stówki....” – to tylko mała próbka „talentu” Niezgody.
Książka nie zawiera żadnych głębszych przemyśleń, aż dziw bierze, że nie napisała jej jakaś – mająca problemy z okresem dojrzewania i chcąca zaimponować znajomością modnych marek koleżankom – piętnastolatka, tylko dziennikarka „Polityki”, „Twojego stylu” i „Elle”. Doprawdy, pani Agnieszko – nie popisała się pani!
Narzucająca się już na pierwszych kartach stylizacja na „Seks w wielkim mieście” również nie wychodzi książce na dobre. To, co w filmie może bawić, w książce wybrzmiewa niebywale trywialnie. No i Warszawie brakuje nieco do Nowego Jorku...
Szczytem nieprzystawalności do polskich warunków jest dla mnie scena „zakupów żywnościowych”, w których główna bohaterka przekonuje kolejnego chłopaka do wyższości mleka za 12 zł i jajek za 10, nad tymi „normalnymi”, by ostatecznie skonstatować: „Chęć wydania własnej kasy na jedzenie dla samej siebie podkopuje ego samca. Niebywałe.” Jeśli pod tą pozornie „błahą” scenką miała zostać przemycona jakaś ważka myśl a propos równouprawnienia płci, to niestety – nie udało się.
„Dobranocka” nie jest książką dobrą – bynajmniej nie z powodu zapowiadanej „kontrowersyjności” i odwagi w portretowaniu nieudolnych mężczyzn. Słabizna stylistyczna w zestawieniu z nieciekawym tematem nie może przynieść dobrych rezultatów. W książce nie znajdziemy wyrazistych bohaterów – są tam jedynie „kalki” tych, których znamy z tabloidów czy serwisów plotkarskich; nie natkniemy się w niej na elementy psychologii postaci, nie poznamy za jej pośrednictwem poglądów opisanego „pokolenia”. W książce króluje zewnętrzność, maska, pozór, szpan i... nuda. Nuda, która ogarnia czytelnika po przeczytaniu już paru stron (może stąd tytuł – dobra lektura przed zaśnięciem?) i nuda, która pcha bohaterów do wszystkich czynów.
Sabina Kwak
Bohaterka powieści to postać borykająca się z naprawdę niebanalnymi kłopotami.Tuż przed swoimi osiemnastymi urodzinami Zuza dowiaduje się, że jest adoptowana...
Co można zrobić po przyłapaniu męża na zdradzie we własnym domu? Wyrzucić kochanków za drzwi? Obrócić się na pięcie i wyjść? A może odebrać dziecko z przedszkola...