„...Nie mam żadnej łapki (…) - mam rękę bez dłoni, to wszystko...(...)” Tymi właśnie słowami przesiąkniętymi bólem, strachem oraz goryczą bohater tłumaczy swoją odmienność, z którą usiłuje się pogodzić przez cały utwór. Szuka dla siebie miejsca w świecie i stara się zaakceptować nie tylko siebie, ale również otaczających go ludzi.
„Dłoń” Michała Dąbrowskiego jest powieścią o samoakceptacji, która opowiada o losach bezimiennego chłopaka, borykającego się z „naturalną amputacją prawej dłoni”. Wszystkie postacie pojawiające się w utworze nazywane są tylko inicjałem bądź określeniem stopnia pokrewieństwa z głównym bohaterem - jak mama, tata czy ciocia. Nie pojawia się ani jedno imię czy nazwisko – wszyscy są anonimowi i niewątpliwie był to zamierzony zabieg autora, mający na celu podkreślenie uniwersalności problemu.
Rozpoczynając lekturę, poznajemy życie naszego bohatera od momentu samych narodzin nie tylko z jego perspektywy - narratorem powieści jest również... dłoń! Dłoń, będąca przyczyną wszystkich rozterek bohatera. Im większe zasieje ziarno smutku, zwątpienia i gniewu, tym bardziej rośnie w siłę. Domaga się uwagi i nie pozwala o sobie zapomnieć. Nasz bohater stara się nie myśleć o swoim defekcie, ale otaczający go ludzie nieustannie mu o tym przypominają. Poznajemy więc jego pierwszy dzień w przedszkolu, w szkole, pierwszą bijatykę, wypady z kolegami na plac budowy, pierwszą miłość a nawet pierwszą "pracę". Z pozoru wszystko wygląda kolorowo i niby nie ma żadnego problemu, przyjaciele nie traktują go jak odmieńca, są wobec niego życzliwi, otwarci i nie zadają niepotrzebnych pytań, których Bohater podświadomie ze wszystkich sił stara się unikać. Należy bowiem do ludzi skrytych, niechętnie zwierzających się ze swoich rozterek i przeraźliwie bojących się poniżenia i odrzucenia. Z biegiem czasu uczy się jednak stawiać opór i, nękany obrazami z przeszłości, z dzieciństwa, postanawia w końcu się zmierzyć ze swoimi koszmarami. Ale czy faktycznie zaakceptuje siebie i swoją odmienność, czy będą to tylko pozory?
Cóż, na postawione wyżej pytanie każdy po przeczytaniu "Dłoni" znajdzie odpowiedź. Mną targają sprzeczne emocje. Z jednej strony bowiem bohater książki to postać silna, twardo stąpająca po ziemi, ale z drugiej strony, nigdy tak naprawdę nie pozbył się on własnego strachu, a wszelka akceptacja otoczenia jest tylko pozorna. Fakt, chłopak stworzył wokół siebie mur, ale nie na tyle stabilny, aby go obronić przed atakami emocji i innych ludzi.
Książka jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym językiem, który chwyta za serce i skłania do myślenia. Skierowana jest niewątpliwie do szerokiego grona odbiorców, w których ma także zwalczyć wszechobecną znieczulicę i uświadomić, że czasem, nawet niechcący, możemy kogoś mocno zranić - nie tylko słowem, ale także zachowaniem.
Przyznaję szczerze, że po przeczytaniu powieści Michała Dąbrowskiego zmieniłam pogląd na temat niepełnosprawności i dzięki niej złożoność emocji, jakie niepełnosprawni mogą przeżywać, została mi w pewien sposób przybliżona. Najważniejsze to zaakceptować siebie, takim, jakim się jest i nie katować się niepotrzebnie myślami: "Dlaczego właśnie ja? Jak by to było, gdyby?" Nigdy bowiem nie wiadomo, co nas czeka, jakie jest nasze przeznaczenie i trzeba się pogodzić z tym, co jest nam zapisane. Bo: „(...) Tak to już jest. Po prostu tak to już jest..”.
Nadszedł czas spełnić wolę Boga. Nadszedł czas wypełnić przeznaczenie. W Aazh, stolicy rozciągającego się na pół kontynentu Cesarstwa, toczy się niebezpieczna...
Ciemna zimowa noc odbiera mu Natalię. Gorący letni dzień stawia na jego drodze Lilę. Jest piękna, rudowłosa, tajemnicza, niemal eteryczna. Lila przenika...