Może los się odmieni, może szczęście będzie mu sprzyjało, może otrząśnie kurz z uśpionych uczuć i obudzi się do życia. Rozkosze ciekawości, przyjemność ryzyka, radość płynąca z nadziei, a nade wszystko skrywane zadowolenie z tego, że przenosząc się do dzielnicy zamieszkanej przez ludzi o niższym statusie społecznym i poziomie edukacji niż w jego dzielnicy, usprawiedliwi swoje poczucie wyższości (...). Zadziwiające, że kiedyś uważany był za mężczyznę eleganckiego, dbającego o wygląd, na którego przyjemnie było popatrzeć. jednak troski, rozpacz oraz chorobliwe przeświadczenie, że jest wielkim myślicielem spowodowały, że przestał przykładać jakąkolwiek wagę do tych spraw.
Świętość stolicy, świętość dzielnicy i świętość islamu, przerywana czasem syrenami obwieszczającymi niemieckie naloty. Ramadan, pełne klientów kawiarnie, uliczny gwar i miłość, która wyraża się w potrzebach. Oto moment, kiedy do dzielnicy Chan al-Chalili trafia Ahmad Akif i jego rodzice. Ahmad ma nieuzasadnione (choć sam myśli inaczej) poczucie wyższości nad innymi, ale ma też swoją samotność (bo któż byłby godzien mu towarzyszyć?), kiepską pracę, niezbyt atrakcyjny wygląd i lat czterdzieści. Jako stary kawaler wie, że znalezienie małżonki nie przyjdzie mu łatwo, ale nie traci nadziei, bo oto pojawia się młodziutka, szesnastoletnia, sąsiadka – Nawal. Jednak (wrodzona) nieśmiałość i (nabyte) problemy emocjonalne sprawiają, że działa bardzo powoli. Czy więc zdąży powiedzieć dziewczynie o rodzącym się uczuciu, zanim na horyzoncie pojawi się dużo młodszy, ale przede wszystkim przystojniejszy i bardziej śmiały brat?
Warto przekonać się o tym podczas lektury, bo historia Ahmada bawi i wzrusza, niezmiennie wywołując śmiech przez łzy. Jest coś wielkiego w kunszcie Mahfuza, który potrafi w sposób zabawny pokazać trudności. Z każdej strony niemal wyłania się gorzka, ale mądra prawda o człowieku, niezależnie od jego wiary czy kraju pochodzenia. W obliczu problemu i w obliczu strachu nasze reakcje i zawsze były i będą podobne.
Specjalnością autora są barwni bohaterowie o uwydatnionych tych cechach, które ukazują ich w nieco prześmiewczym świetle. Mahfuz genialnie pokazuje, że do kreacji bohatera niepotrzebne są Allah wie, jak mocno emocjonalnie nacechowane przymiotniki. Wystarczy cięte pióro bacznego obserwatora i takie opisy sytuacji, które charakter (i wygląd) postaci ukazują jak na dłoni. Prawdziwe mistrzostwo gatunku.
Nie mniejszym kunsztem jest oddanie atmosfery Kairu lat czterdziestych. Zapachy, smaki, widoki, nawet wilgotność powietrza to coś, co na kartach Chan al-Chalili jest niemal namacalne. Mahfuz potrafi nazwać nienazywalne i uchwycić ulotne, bo widzi więcej, lepiej i mądrzej niż większość autorów współczesnych. Słowa, wyrażenia, zdania, ba, całe strony warto zapisać i zapamiętać, a czytelnik nigdy się nie znudzi tym, co (i jak!) Mahfuz ma do powiedzenia. Ani przez chwilę też nie odnosi wrażenia niestrawności umysłowej, jakiej nabawił się bohater. Niemałą zasługę ma w tym, rzecz jasna, praca tłumaczki, Jolanty Kozłowskiej.
Chan al-Chalili to powieść niebanalna, naprzemiennie ukrywająca i odkrywająca rzeczywistość. Pokazuje ludzkie i zdrowe oblicze islamu oraz krajów arabskich, jakiego nie zapewniają nam współczesne media. Z drugiej strony zaś pokazuje historię człowieka, losu każdego z nas. Bowiem:
Kto wieczorem uniknie nieszczęścia
tego los dopadnie rankiem
Jeśli Bóg pozwoli.
Potajemne przyjemności Na barce, zacumowanej na Nilu, co wieczór spotyka się „śmietanka” inteligencji: znany aktor, adwokat, literat, tłumaczka...
,,Gdyby Mahfuz został stosownie ukarany za Dzieci naszej dzielnicy, Rushdie nie odważyłby się nigdy opublikować Szatańskich wersetów"...