„Zawsze jest niebezpieczeństwo, przyszło mi na myśl, że autor, biograf, zgłębiając się w czyjeś życie, niekoniecznie świetlane, przywiąże się do postaci – za dużo o tym człowieku wie, za dobrze go rozumie, niby chce go osądzić, ale przecież zbliża się do niego”. A profesor Jefferson S. Thompson planuje napisanie dzieła życia, poświęconego Gorkiemu. Sekunduje mu dzielnie Matylda – piękna sekretarka. Jeff poza studiowaniem życiorysu Gorkiego próbuje wytropić morderców posła Wiktora Blaua i marzy o upojnych chwilach z Matyldą. I tak przeplatają się w „Brulionach Profesora T.” trzy motywy – kryminalny, miłosny i historyczny. Wątek kryminalny, sensacyjny, jest kanwą powieści, na nim osnuwają się pozostałe elementy. Choć śledztwo Jeffa nie przypomina poczynań najlepszych detektywów z powieści Agathy Christie czy Artura Conan Doyle’a. Jest właściwie marginalizowane (mimo że tworzy kompozycyjną ramę tekstu). Motyw kryminalny jednak istnieje i nie sposób odmówić mu znaczenia. Relacje Jeffa i Matyldy składają się na drugi element powieściowych tematów. Gorące uczucie starszego mężczyzny do pięknej sekretarki czasem przypomina sceny z tanich romansideł, innym razem zdaje się być żywcem wyjęte z XIX-wiecznych powieści. Uczucie w zasadzie pozbawione sensu i racji bytu wydaje się być ukłonem autora w stronę publiczności masowej, lubującej się przecież w opisach sercowych (i nie tylko) rozterek. A może to próba zachęcenia do lektury większej ilości czytelników? „Tylko fikcja ma tę siłę, żeby spowodować przejęcie się czyjąś miłością. Bo ona przestaje być cudza, następuje cud identyfikacji”. Jeff odlicza dni do spotkania z Matyldą, marzy o niej i interpretuje otrzymywane od niej smsy. Czas oczekiwań wypełnia sobie przygotowaniami notatek do dzieła życia. Jeff mówi, że fascynuje go Gorki, Lenin i klęska utopii. Chce pisać o niespełnionych nadziejach. Gromadzi materiały (o ogromnej pracy badawczej Hena świadczyć może imponująca, jak na powieść, bibliografia). Postacie rewolucyjnej Rosji, a przede wszystkim – pisarze związani w jakiś sposób z Gorkim, zajmują sporo miejsca na kartach „Brulionów”. Co prawda widniejące w książce zapiski to dopiero notatki, bruliony – chaotyczne, nieposegregowane wyimki z wielu dzieł, jednak umiejętne konstruowanie historycznego szkieletu pozwala wzbudzić zainteresowanie czytelników Gorkim czy historią Rosji. Powieść zaskakuje surowością stylu. Dialogi Matyldy i Jeffa pozbawione zostały komentarzy narratora, historyczne notatki to zestaw cytatów i kryptocytatów, okraszonych wątpliwościami Profesora. Często zmiana stylu jest jedynym formalnym wyznacznikiem zmiany wątku. I w zasadzie całość wyglądałaby jak przeplatanka motywu historycznego i miłosnego, z rzadko przywoływanym wątkiem detektywistycznym, gdyby nie zakończenie, które całkowicie zmienia hierarchię i sens wydarzeń.
Rok 2001, miasteczko gdzieś w Polsce. Władze i obywatele przygotowują się do uroczystości odsłonięcia pomnika ku czci zamordowanych tu w czasie okupacji...
Dlaczego western? Ponieważ zawsze wydawała mi się pociągająca walka Dobra ze Złem. Bo rygory klasycznego westernu są wyzwaniem rzuconym powieści intelektualizującej...