Szalona wyprawa kilku zapaleńców szlakiem odwrotu Napoleona spod Moskwy. Tym jednym zdaniem można by podsumować książkę Sylvaina Tessona. Kilku mężczyzn postanowiło uczcić rocznicę wielkiej porażki cesarza Francuzów. Dwieście lat po sławetnym odwrocie spod Moskwy, nie konno, ale na rosyjskich motocyklach marki Ural, nie w liczbie blisko pół miliona, ale w kilka osób. Skompletowali sprzęt, sprawdzili mapy i ruszyli.
Na tym właściwie kończy się ta historia. Bo wiadomo, że podróż rozpoczęli, i wiadomo, że dobiegła ona końca, pełna pompatycznych deklaracji i bogoojczyźnianych odkryć, typowych dla wojennych filmów rodem z ZSRR. Ale tu prym wiedli Francuzi, w dodatku potomkowie tych, którzy równo dwieście lat wcześniej od Moskwy do Paryża przeszli przez skute lodem piekło.
Opis tej wielkiej porażki Napoleona znamy z pierwszej ręki. Sam Tesson wielokrotnie powołuje się na pamiętniki de Menevala i Caulaincourta, którzy dzień po dniu zapisywali dramat umierających po drodze z Moskwie ludzi. Nie brak w tych zapiskach trafnych spostrzeżeń, gorzkiej refleksji, rezygnacji i smutku. W memuarze Tessona znajdziemy znacznie więcej autoironii, zachwytu nad odwagą Wielkiej Armii i żalu nad głupotą, która stała się przyczyną tak olbrzymich strat wojsk cesarza.
Trzeba przyznać, że nieco nadmiernie chwilami emocjonalna opowieść wzrusza i wywołuje ból, choć pisana jest dwieście lat później i w żaden sposób Tesson nie może sobie wyobrazić grozy tysięcy trupów zamarzających po drodze żołnierzy Napoleona. Nie czuje smrodu rozkładających się pod Borodino ciał poległych, nie widzi rozpaczy tonących w lodowatej Berezynie maruderów. Może to sobie jedynie wyobrazić, jadąc przez zamarznięty Ural, ochlapywany błotem przez trzydziestotonowe ciężarówki, zmarznięty, a jednak wzruszony, że jeden człowiek potrafił porwać tak wielu, że poszli za nim na pewną zgubę.
Wraca do Paryża, aby oddać mu hołd. A przecież wiadomo, że klęska wyprawy na Moskwę przesądziła o dalszych losach Napoleona, który nigdy już nie zdołał odbudować swojej armii. Ale czy mimo wszystko nie należy go docenić? Czy za jego sprawą coś nie drgnęło w starej, zdegenerowanej Europie? Historycy do dziś spierają się o zasługi małego cesarza. Zapewne ma tylu zwolenników, co i przeciwników. Jedno należy mu oddać: nie był człowiekiem przeciętnym. Francuzi mają powód do dumy.
Opowieść Syvaina Tessona to bardzo współczesna, osobista, w gruncie rzeczy mało skomplikowana baśń o realizacji marzeń, które legły w gruzach, przygniatając całe imperium, zabijając setki tysięcy i kończąc rozdział pewnej historii o wolności i jedności kontynentu, który był zmęczony starym ładem. Nazywany socjalistą człowiek w cesarskiej koronie wprowadził prawa, które obowiązują do dziś. I choć pozostawił po sobie zgliszcza, jego romantyczna legenda chyba pozostaje nadal żywa, skoro w rocznicę największej porażki Napoleona Rosjanie i Francuzi wsiadają na motocykle, aby razem oddać hołd tamtym czasom.
Berezyna to lektura na dwa wieczory. Czyta się ją z uśmiechem, czasami - z żalem, zawsze - z refleksją. Jest przystępnie napisana lekcją historii. Polecam.
Sylvain Tesson, z wykształcenia geograf, jest przede wszystkim podróżnikiem. W 1993 r. objechał na rowerze świat razem z Alexandrem Poussinem, z nim też...
W północno-wschodnim Tybecie, na wysokości 5000 m n.p.m. rozciąga się królestwo śnieżnej pantery - rodzaj sawanny przeniesionej na azjatyckie...