Taniec z demonami
Tajemnica, wewnętrzny czar i urok, niesamowity sex appeal – jak można się oprzeć wampirowi? Z analizy masowo pojawiających się obecnie książek z zimnokrwistymi w tle wynika, że nie można i dlatego też na widok długich zębów omdlewają rzecze nastolatek marzących o wielkiej (wiecznej) miłości.
Biorąc pod uwagę wszystkie te pozycje dotyczące piekielnych istot i innych przeciwników święconej wody, wydawać by się mogło, że areną współczesnych zjawisk nadprzyrodzonych stały się Stany Zjednoczone. Wciąż przybywa kolejnych relacji ze spotkań z demonami, wampirami czy duchami i wszystko wskazuje na to, że popyt na relacje o niepokojących, a czasami i fascynujących wydarzeniach, jest coraz większy. Tę falę popularności wykorzystało kilka amerykańskich autorek. Stephenie Meyer, Meg Cabot, Kim Harrisom, Michele Jaffe i Lauren Miracle, zainspirowane wspólnym tematem, stworzyły tyleż mroczne, co odrobinę komiczne i miejscami nieco infantylne „Bale maturalne z piekła”.
Z przykrością muszę stwierdzić, że panna Meyer, niepodzielnie królująca na rynku za sprawą „Zmierzchu”, wypada niezbyt korzystnie na tle koleżanek po fachu. Najwidoczniej autorka zdecydowanie lepiej sprawdza się w formach dłuższych niż opowiadanie i wolę wierzyć, że to właśnie jest przyczyną słabiutkiego tekstu „Piekło na ziemi”. Interesujące jest jednak jej ujęcie tematu i przedstawienie dwóch sił walczących o miejsce i wpływy na naszej planecie.
Mamy tu zatem nastolatki stłoczone w hotelowej sali balowej i przedstawicielkę demonów średniego szczebla Sheeb, której celem jest zniszczenie obiecujących związków, dozgonnych przyjaźni, doprowadzenie do bójek i wybuchu agresji. Sheeb nie wie jednak, że jej czarny charakter okaże się zbyt słaby, by oprzeć się sile anielskich, niebieskich oczu.
Dużo lepiej wypada Meg Cabot z „Córką Likwidatora”. Autorka sięgnęła po motyw księcia Drakuli i odwiecznej zemsty. Czy uda jej się pozbawić życia syna Księcia Ciemności, przystojnego Sebastiana i jaką rolę odegra w tym akcie vendetty przystojny Adam? Tego koniecznie musicie się dowiedzieć sami, oczywiście przystępując do lektury z osikowym kołkiem w dłoni.
Bardzo interesująco zapowiada się Kim Harrisom, której „Madison Avery i żniwiarz ciemności” stanowi zaledwie próbkę umiejętności. Rozbudowaną historię o siedemnastolatce Madison, zawieszonej pomiędzy światem żywych a umarłych dzięki tajemniczemu amuletowi, uciekającej przed żniwiarzami ciemności i chronionej przez skrzydlatego Barnabę możemy poznać w książce „Umarli czasu nie liczą”. A tymczasem za sprawą „Bali maturalnych z piekła” mamy znakomity wstęp do demonicznej uczty.
Dosyć ciekawie (a już na pewno makabrycznie) wypada Lauren Myracle z jej spełniającym życzenia „Bukiecikiem”. Temat daje pożywkę do przemyśleń, bowiem na przykładzie Frankie widzimy, jak nieroztropne mogą być czasami nasze pragnienia, nawet jeśli dotyczą tylko balu maturalnego. O ostatniej autorce, Michele Jaffe, oraz o jej opowiadaniu „Superdziewczyny nie płaczą” wspominać nie warto, chyba że wyłącznie po to, by docenić zdecydowanie większy kunszt pisarski poprzedniczek.
„Bale maturalne z piekła” trudno nazwać klasyką gatunku, literaturą „wyższych lotów” czy nawet książką niezbędną każdemu miłośnikowi horrorów. Nie można jej jednak odmówić pewnej świeżości i na pewno książka ta znajdzie swoich zwolenników. Być może do lektury przyciągną nastoletnie fascynacje, być może -demoniczne natury bohaterów mrocznej strony świata, a może samo nazwisko Stephenie Meyer. Dla mnie jednak zdecydowaną faworytką w tym zbiorze pozostaje Kim Harrison i to jej wróżę najbardziej rozwój kariery. Paranormalnej - oczywiście!