Druga część autobiografii księdza Twardowskiego obejmuje lata 1959 - 2006. Sporą część zajmują więc wspomnienia z czasów bardzo złych dla Kościoła - rozkwitu komunizmu. Kapłaństwo wtedy było niełatwe. Jak wspomina autor:
"Na początku, kiedy byłem księdzem w Żbikowie, to oprócz ludzi starych w ogóle nikt do mnie nie przychodził. Jak już przedtem powiedziałem, panowała psychoza. Po rozmowie z księdzem ludzie byli - albo myśleli, że będą -przepytywani przez UB. Dopiero po śmierci Stalina, kiedy już byłem w Warszawie, zaczęli mnie odwiedzać również i komuniści. Znali mnie ze szkoły lub z różnych innych miejsc. Przychodzili podszyci strachem. Po kryjomu, przy zamkniętych drzwiach kościelnych, udzielałem ślubów, chrzciłem. Wielu księży miało podobne doświadczenia."
Ten brak zainteresowania to nie najgorsza rzecz - wszyscy wiedzą o prześladowaniach księży w tamtym okresie. Jednak rozliczenie się z komunizmem stanowi tylko drobną część książki. Całość to przede wszystkim spowiedź życia, pełna rozważań o wierze, przyrodzie, literaturze. Także wspomnienia o ludziach, którzy dawno już odeszli z tego świata. Mimo wielokrotnego podejmowania smutnych tematów książka jest bardzo pogodna i pełna poczucia humoru. Pojawiają się liczne anegdoty znane nam z "Niecodziennika" i "Niecodziennika wtórego". Widać wyraźnie, że są to wspomnienia osoby całkowicie pogodzonej z życiem, przemijaniem, ludźmi, pełnej dojrzałej mądrości życiowej. Uderza też dystans do samego siebie i pokora. Wspominając o roli swoich wierszy w ewangelizacji, mówi na przykład:
"Bóg się takim niezdarnym księdzem posłużył".
Całość jest wielkim wyznaniem wiary, nadziei i miłości. Miłości do Boga, ludzi, przyrody. Nadziei, że nawet po najgorszych chwilach przychodzi słońce. Przede wszystkim jednak wiary, i to nie tej "urzędowej", ale prostej i dziecięcej ufności. Dzieciom jest tu zresztą poświęconych wiele ciepłych słów, jak na przykład te:
"Fascynuje mnie dziecięcy sposób patrzenia. Bardzo lubię dzieci, lubię ich mentalność. Dziecko jest pełne ufności do świata. Ma bowiem jasną świadomość, że istnieje ktoś większy i mądrzejszy od niego. To bardzo piękne- zachować dziecięcą ufność przez całe życie. Dziecko zdolne jest do zauważenia tego, co najprostsze. (...) Zadaje wiele pytań, ale nie próbuje na nie odpowiadać po swojemu Podobnie człowiek dorosły, który czuje się dzieckiem Boga, ufa Stwórcy. Wie, że ktoś mądrzejszy od niego prowadzi go przez życie. Dlatego właśnie wiara jest ufnością. (...) Dziecko po swojemu rozumie. Wszystko je dziwi. Ma tę szczególną łaskę - dziwienia się. Nie wstydzi się pytać. Nieraz ma to poczucie tajemnicy, które dorośli już utracili".
Ta dziecięca wiara odgrywała zawsze olbrzymią rolę w twórczości ks. Twardowskiego. Wystarczy wspomnieć końcówkę wiersza "Nie przyszedłem pana nawracać": "Ja, ksiądz, ufam Panu Bogu jak dziecko". To tylko jeden z licznych przykładów. Miłośników twórczości księdza Twardowskiego nie muszę chyba namawiać na kupno tej książki. Jednak nie tylko oni znajdą tutaj coś dla siebie. Po lekturę mogą sięgnąć zarówno ci, którzy szukają chwili śmiechu (jest tu bowiem sporo naprawdę zabawnych anegdot), jak i poszukujący rozważań o wierze i życiu. Wszystkim polecam z czystym sumieniem. Kalina Beluch
Opowieść o życiu, spotkaniach i zdarzeniach znakomitego autora wierszy, dobrego człowieka i wspaniałego księdza.Autor ? z perspektywy lat ? opowiada o...
Wiersze te podczas pierwszego kontaktu mogą wydać się bardzo proste, niemal przezroczyste w formie. Gdy jednak bliżej im się przyjrzeć, to znajdziemy całe...