Dlaczego wspomnienia przestępców, morderców, szaleńców i tyranów cieszą się popularnością? Czy tylko dlatego, że zło jest atrakcyjne i przyciąga uwagę – zwłaszcza wtedy, gdy nie musimy go doświadczać? Dlaczego zaglądamy w umysły tyranów, których nie wpuścilibyśmy za próg własnego domu, których się boimy, choć skrycie chcemy podglądać ich codzienność? Co jest tak pasjonującego we wsłuchiwaniu się w słowa ludzi, którzy nas przerażają?
Gdy Adolf Hitler opublikował w 1925 roku pierwszą część wspomnień, zatytułowaną Mein Kampf, był już postacią powszechnie znaną. Po puczu monachijskim trafił do więzienia w Landsbergu, gdzie przeżył załamanie nerwowe. Lekiem miała się okazać praca nad biografią skazańca, będącą także manifestem ruchu narodowo-socjalistycznego.
Pierwsza wersja książki nie nadawała się do druku. Pełna błędów, z mało chwytliwym tytułem (Mein Kampf nie był pomysłem Hitlera, lecz wydawcy) musiała zostać dopracowana. Jednak prace ruszyły i pierwszy nakład dziesięciu tysięcy egzemplarzy został skierowany do księgarń. W ciągu ośmiu lat po książkę sięgnęło milion trzysta tysięcy czytelników.
Na sukces Mein Kampf pracowała cała machina propagandowa, która ukazała wodza III Rzeszy jako człowieka wyjątkowego. Dlaczego zatem, skoro Adolf Hitler był tak niezwykle popularny, nie wydał w tym czasie swoich dzienników? Dlaczego nie zapisywał dnia po dniu z kolejnych lat, gdy podpalał świat i niszczył narody?
Ludzie z otoczenia Hitlera pisali dzienniki. Znane są wspomnienia architekta Hitlera Alberta Speera czy składające się z 29 tomów dzienniki Josepha Goebbelsa, ministra propagandy i oświecenia publicznego III Rzeszy. A dzienniki Hitlera?
Na początku lat 80-tych XX wieku dziennikarz Gerd Heidemann uważał, że wpadł na trop autentycznych zapisków Adolfa Hitlera. Zainteresował swoim odkryciem dwa wydawnictwa, nakłaniając je do zakupu odnalezionych w cudowny sposób 62 tomów dzienników. Jednak czas pokazał, że Heidemann pośredniczył w sprzedaży fałszywek, co ostatecznie skompromitowało całą transakcję. Czy jednak Hitler mógł zostawić po sobie zapiski, które pokazałyby światu, że ich autor był kimś więcej niż tylko szaleńcem? Prawdopodobnie tak, ale jak dotychczas nikt na takie dokumenty nie natrafił.
W zaproponowanej przez Christophera Machta fikcyjnej wersji dzienników wodza III Rzeszy poznajemy Adolfa Hiltera jako człowieka złośliwego i niezwykle krytycznego wobec innych. Zarozumiały, zachwycony sobą autor z przyjemnością rozgrzesza się z błędów, wytykając słabości swoim bliskim i politykom Europy. Pisze o sobie, że jest jednocześnie Hefajstosem, panem i władcą ognia, i Hadesem, rządzącym światem umarłych. Kreuje swój wizerunek i dba o każdy drobiazg, bo jego publiczny obraz jest jedynie krokiem do celu, którym jest panowanie nad światem.
Macht przedstawia wodza III Rzeszy jako człowieka słabego, manipulanta, który sprawnie wykorzystuje słabe punkty przeciwnika, ale nie jest nikim więcej, jak pełnym kompleksów człowiekiem, który w życiu, poza sobą, kochał tylko matkę. Chętnie ją wspomina i gloryfikuje, gardząc brutalnym ojcem. Widzimy Adolfa Hitlera jako tyrana, który nie przyjmuje sprzeciwu, uważa się za boga i tkwi w świecie, który chce narzucić pozostałym. To świat przemocy, przesycony nienawiścią do tego, czego Hitler nie rozumie i czym gardzi. Nie ma w nim niczego boskiego, pomimo usilnych starań propagandystów III Rzeszy. Jest obżeranie się ciastkami, są dolegliwości gastryczne i paranoidalne zachowania, wywołane lękami i narkomanią.
Czy gdyby świat w cudowny sposób odnalazł prawdziwe dzienniki Adolfa Hitlera, byłoby w nich coś interesującego? Nie wiemy. Adolf Hitler. Mój dziennik Christophera Machta (Wydawnictwo Bellona) daje nam jedynie namiastkę tego, co mógłby po sobie zostawić człowiek, który w imię stworzenia doskonałego świata o mało nie zniszczył wszystkiego, co go otaczało.
Gdy na rampę kolejową niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau wjeżdzął pociąg z nowymi więźniami, wśród esesmanów bijących i popychających, kogo popadnie...
Heinrich Himmler. Faktycznie druga osoba w Trzeciej Rzeszy – ważniejszy od niego był tylko sam Adolf Hitler. Wszechwładny szef SS, minister policji...