Zacznijmy od początku VI
-Cześć,jak masz na imię? I co tutaj robisz sama? – pewna siebie i swojego podejścia pedagogicznego Karina usiadła obok nieznajomej.
Dziewczynka skuliła się jeszcze bardziej i nic nie odpowiedziała.Jej wzrok był pusty, cera biała jak ściana , ciało tak chude.. Ona była chora. Karina nie musiała być lekarzem,żeby to wiedzieć.
-Coś Cię boli? Gdzie są Twoi rodzice? – za chwilę pożałowała swojego pytania Karina. Jaka się okazała nie czuła! Ona może nie mieć rodziców ,w końcu jej stan i bycie w parku ,właściwie nocą na to wskazuje.Ku przerażeniu Kariny dziewczynka się odezwała.
-Ja nie mam rodziców. Uciekłam , z domu dziecka. Pani powiedziała,że jestem za młoda na Szekspira ,a ja tak pragnę.. – kaszlnęła,jakby się zmęczyła samym mówieniem. – pragnę czytać i grać.
Karinie łza popłynęła , poczuła ogromną sympatię do tej dziewczynki. Czas na pytania będzie później , teraz czas wezwać pomoc. Wyciągnęła swoją komórkę by zadzwonić po pogotowie ,ale Tomasz (Marek) gestem jej pokazał ,że już jadą. Pomyślałam wtedy,że bardziej dojrzałego i odpowiedzialnego mężczyzny nigdy nie znajdę. Ratownicy zabrali małą do szpitala , na Kopernika – zdążyli krzyknąć i już ich nie było. Lilianna – tak się przedstawiła zdążyła tylko zapytać czy znów się pojawie w jej życiu.. Bo chyba w końcu spotkała tego aniołka o którym opowiadała jej babcia zanim odeszła. Karina trzymała się dzielnie by nie rozpłakać się przy dziecku ,ale gdy karetka odjechała na sygnale dała upust swoim emocjom. W tej chwili postanowiła stworzyć coś dla Lilianny i innych dzieci, które chcą ,a nie mogą. Motywem przewodnim było oczywiście aktorstwo ,ale z czasem dołączyły dzieci marzące o tańcu ,malarstwie i nauce języków. Dla każdego chcącego Karina znalazła czas. I nie ważne jak chorego, Karina była opoką i dzieci ją kochały.
-Maks siedział jak urzeczony, prosząc błagalnie by mówiła, mówiła dalej,a on zamówi kawę. Bo na babeczki już zabrakło miejsca. – Tomasz (Marek) zamówił taksówkę, po drodzę wstępując do Mc Donalda , podobno dzieciaki go kochają , zamówił największy zestaw jaki był z coca colą ,której dzieciom nie wolno. Ale on tego nie wiedział i postanowił uszczęśliwić małą zakazanym owocem. Machnęłam ręką.Chciałam ją po prostu zobaczyć.
Zaprowadzono nas na oddział onkologiczny. Boże,miałam rację.Ta mała ma raka.Biedna dziewczynka – rozmyślała Karina,ale pielęgarka wyrwała ją z myśli mówiąc – Prawie odmarzła. Jest w bardzo słabym stanie. Nie wiadomo czy przeżyję – teatralnie wzdychnęła ,przecież w swojej karierze mówiła to już setki razy. Albo Karina się tak nastawiła? Przecież ta kobieta też może mieć dzieci, na pewno nie jest jej obojętny los tych istot na oddziale , uwierzyła sama w swoje zapewnienia i od razu poczuła się lepiej.
Lilianna leżała na sali z dwojgiem chłopców. Przy ich łóżkach siedziały mamy ,jedna czytała ,chyba młodszemu z dzieci, książeczkę o Czerwonym Kapturku ,a on patrzył na nią jak urzeczony. Bardzo wzruszający widok. Druga mama głaskała synka po łysej główce ,nucąc coś ,co przyprawiło Karinę o ziewanie, chyba jakąś koledę. Mamie też zdarzało się nucić im kolędy do snu. „Lulajże Jezuniu, lulajże lulaj...” roznosiło się cichutko po małej salce . Na końcu sali nie siedziała mama.Ani tata.Ani nikt. Tylko biedna Lilianna ze swoją książką w ręku.Pielęgarka powiedziała,że nie chciała jej oddać. A ,że anioł ,który tu się pojawi w postaci pięknej kobiety , Pani – tak powiedziała Lilka , zdecyduje co z tą książką dalej. Nagle poczułam się ogromnie odpowiedzialna , bez możliwości wyboru, ktoś zdecydował za mnie. Ośmio letnia – okazało się – chora na białaczkę Lilka stała się jej światem. Tomasz (Marek) także bardzo polubił się z dziewczynką. Opowiadał jej historię ,co prawda chłopiecę,ale Lila nie stawiała oporów. Po kilku spotkaniach znała marki samochodów i marzyła by mieć swój motor. Ah ten Tomasz , zawrócił Lilce w głowie. Opiekowaliśmy się ją na zmianę. Po próbach w teatrze nocowałam przy szpitalnym łóżeczku Lilki , która trzymała mnie mocno za rękę i opowiadała jak w domu dziecka było jej źle. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym ,kilka miesięcy po jej przyjściu na świat. Wychowała ją babcia ,Alicja. Lilianna jak opowiadała o babci to łzy jej kapały na poduszkę , dało się odczuć jak bardzo ją kochała. Chociaż jest przecież taką małą dziewczynką. Jej dojrzałość mnie zwalała z nóg. Nie mówiłam o Lilce moim siostrom, był to czas,gdy nie miałyśmy kontaktu.Ja zamieszkałam z Tomaszem wbrew woli matki. Byłam tylko ja, Tomasz i Lilianna. Po śmierci babci, kilka dni po szóstych urodzinach dziewczynki, Lila trafiła do domu dziecka. Żaden krewny nie chciał się nią zaopiekować,zresztą nie było ich wielu. Ciotka ze wsi z piątką własnych dzieci . Stwierdziła,że nie stać ją ,w dodatku na nie swoje. Dobrze,że Lila nie rozumie do końca okropnych słów dorosłych. W opowieści o domu dziecka Lilka trzyma się kurczowo mojej ręki. Mówi,że chłopcy się z niej śmieli bo miała wypadające włosy, stawała się łysa ,choroba postępowała.Dziewczynki nie chciały się z nią bawić bo szybko się męczy i łatwo daje się złapać w berka ,a to żadna frajda. „Ciocie” były nienajgorsze,szczególnie „ciocia” Lusia , lubiłam się do niej przytulać i żalić się,ona mnie głaskała,ale nic nie mówiła. Właściwie to ona nie wiele mówiła . Ale to też nie pomoglo , znienawdziła dom dziecka i jak sama twierdzi ‘ wybłagała postęp choroby ‘ i trafiła do szpitala,gdzie spędziła bardzo dużo czasu.Gdy stan zdrowia się poprawił, wróciła „do domu”. Słaba i obolała musiała stworzyć swój własny świat, ponieważ nikogo nie miała. Poświęciła swój czas książkom i oglądaniu filmów,ponieważ na gwiazdkę dostali DVD do Sali telewizyjnej. Gdy inni grali w piłkę ,ona oglądała „Wichrowe Wzgórza” ,które Pani Lusia ukradkiem jej dała,chociaż wiedziała,że mogą być z tego kłopoty.Całe szczęście nikt z dzieciaków ,ani personelu nic nie zauważył.Albo po prostu dali jej spokój,a ona mogła oglądać przewrotną miłość Heathcliffa i Katarzyny. ‘Romeo i Julia’ także dała jej Pani Lusia ,na urodziny. Była taka wzruszona ,gdy otworzyła małą paczuszkę , prezent był strzałem w dziesiątkę! Od tej pory Lilka obejrzała i przeczytała mnóstwo filmów i książek. A Romea z czasem cytowała jak prawdziwa aktorką,którą zawsze chciała być. Pewnego , okropnego dla Lili dnia ,ponieważ od rana miała torsję i bóle brzucha , stało się to czego obawiała się najbardziej. Zośka ,starsza dziewucha ,guru dla innych dziewczyn wyśmiewała jej grę aktorską i wyrwała z jej małych ,szczupłych rączek jedyną książkę jaką miała. Cytowała ,z sarkazmem słowo po słowie , doprowadzając Lilkę do płaczu, ponieważ dla niej nie były to tylko słowa ,tylko jej pasja,jej całe życie i nadzieja na lepsze jutro. Wstąpiła w nią ogromna siła walki i rzuciła się na Zośkę. Dziewczyna broniła się uderzając Lilkę z całej siły w brzuch , był to ostatni cios ,ponieważ dziewczynka upadła . Starsza dziewczynka rzuciła w Lilkę jej książką i krzyknęła „Masz popaprańcu!” , czy to znaczy ,że ma mnie za szaloną? Głupią? Ja tylko kocham , kocham książki – myślała Lilka nim zapadła w ciemność z powodu pogłębiającego się bólu brzucha.