Zacznijmy od początku VI
-Pani Karino, ale Pani mnie już nie zostawi ,prawda? – ufność tej małej mnie przeraziła. Poczułam się tak przytłoczona całą sytuacją. Pokochałam ją w jeden dzień , chciałam jej pomóc. Ale czy chciałam obiecać ,że już będę zawsze? Ta dziewczynka tyle przeszła ,nie mogłam jej zawieść ,co ja mam jej powiedzieć.. – prawda kochanie, nie zostawie Cię . – zdołałam wyszeptać w jej wtulone we mnie ramiona. Rozpłakałyśmy się obie.
Mijał dzień za dniem. Ćwiczyłam z Lilą Romeo i Julię. Ja byłam Romkiem, a ona Julką. Lubiła tak nazywać te postacie. Mała była genialna! Jej ton ,intonacja i mimika twarzy, nie jeden aktorzyna mógłby się przy niej zawstydzić. Moja fundacja też rozwijała się. Tomasz sam malował ściany na jasno zielony kolor ,kolor nadzieji. Kupiliśmy meble ‘mamut’ z Ikei. Typowo dziecięce. Różowe ,niebieskie,żołte,czarne,dla każdego dziecka , żeby mógł wybrać swój ulubiony kolor. Stoliki ,krzesełka, zabawki, stworzyliśmy oazę spokoju i szczęścia dla tych dzieci. Mój znajomy, Alfred ,z roku razem ze swoją ekipą budowlaną zbudowali nam scenę na ,której moi podopieczni mogli ćwiczyć i odstawiać sztuki teatralne. Do grona „Szczęśliwe granie” dołączyła Ania z nowotworem mógzu, niezwykle utalentowana śpiewaczka i aktorka. Maciej, guz mózgu , niezwykle zdolny chłopiec , Mikołaj , białaczka , jego Hamlet zwala z nóg najmocniejszych. I wiele innych istot ,które zmieniają mój świat na lepszy. Tylko Lilianna nie może stanąć na naszej scenie ,ponieważ jej stan zdrowia jest krytyczny, lekarze tracą nadzieję,ale ja nie. Jestem u niej codziennie , wspieram ją, czytam jej i trzymam ją za rękę. Skrycie rozmyślam nad adopcję Lilki ,żeby zanim odejdzie poczuła ,że jest kochana,że tak znaczy dla kogoś tyle co cały świat , że ona też może być dla niej mamą.. Ale nie zdążę wypowiedzieć swoich marzeń ,ponieważ tej nocy Lila odchodzi. W ciszy i spokoju z ogromnym uśmiechem na ustach. Wieczoru poprzedzającego jej śmierć była inna. Wesoła i radosna , pytała czy może czasem do mnie powiedzieć „mamo” ,moje serce wyrywało się do niej, do tej małej kruchej istoty. Oczami wyobraźni widziałam ją w naszym mieszkaniu w Warszawie. Mamy duże mieszkanie z Tomaszem. Trzy pokoje,wielkie okna, ogromny taras na którym rosną kwiaty.Wiosną i latem mogłybyśmy jeść tam śniadania ,a popołudniami odpoczywać czytając na głos ulubione teksty Lili. Miałaby swój pokój. Zielony.To jej ulubiony kolor.Też uważa,że nadzieja jest nam potrzebna by żyć i nie zwariować – tak mówi moja ośmioletnia przyjaciółka. Tak szybko musiała dorosnąć , ale świetnie sobie poradziła. Chciała mieć łóżko księżniczki, pytała,czy może mieć takie w szpitalu. Zrobiłabym wszystko dla niej, gdybym tylko miała więcej czasu. – Karina musiała wytrzeć oczy pełne łez i wypiła jednym haustem swoją ,zimną już kawę. Nawet nie zauważyła,że Maks trzyma dłoń na jej ręku. Ale nie zabrała dłoni, sprawiło jej to radość i dodało otuchy. Maks zachęcił mnie gestem bym mówiła dalej.
-Lilka przed snem powiedziała mi o swojej babci.Alicji. Powiedziała,że babcia Ala zanim od niej odeszła obiecała jej ,że będzie szczęśliwa. Że ześlę jej na Ziemię Aniołka. Który poprowadzi ją przez życie i sprawi ,że Lilka sobie poradzi ze wszystkimi niedogodnościami życia. I powiedziała po raz kolejny mi,że to ja jestem dla niej tym aniołkiem.I Tomasz troche też .Przytuliłam ją tak mocno jak się dało jej delikatne ciało i powiedziałam jej,że ją kocham.Bo tak było. Miłość do dziecka uderzyła mnie jak grom z jasnego nieba. Obiecałam jej ,że już zawsze będzie z nami i nie musi się martwić ,że coś przykrego ją spotka.Że wyjdzie stąd i będzie miała zielony pokój.Ona przytaknęła wesoło głową i powiedziała „Kocham Cię mamusiu ,jeśli oczywiście mogę tak do Ciebie mówić, od czasu do czasu” puściła oczko ,swoim wyczerpanym okiem i zasnęła. Głaskałam ją długo ,aż jej oddech był miarowy i oczy mi opadły. Obudziłam się w nocy, było około trzeciej nad ranem. Rączka Lilki zwisała swobodnie , wypadła z mojej ręki i .. nie oddychała. Nie pamiętam co było później, pamiętam tylko swój przeraźliwy płacz i telefon do Tomasza. Podpisałam wszystkie niezbędne dokumenty, załatwiłam wszystkie formalności i kilka dni później pochowaliśmy naszego aniołka na Cmentarzu Bródnowskim, obok jej babci ,Alicji. Przyszły „ciocie” z domu dziecka ,chyba szczerze zrozpaczone takim obrotem sprawy, skruszone dzieciaki ,które śmiały się z małej Lilianny bo odstawała od nich, przyszły dzieci z rodzicami z naszej fundacji i byliśmy my. Pogrzeb był piękny i godny dla naszej cudownej aktorki. Świeże kwiaty noszę na bieżąco na grobek i rozmawiam z nią jakby nigdzie daleko nie odeszła. Nikogo nigdy więcej tak nie pokochałam. Ale Lili nie przestałam kochać. Ona otworzyła mi okno na świat, pokazała,że można i trzeba więcej! Spełniać marzenia i dążyć do celu.. A na nagrobku napisaliśmy jej „Ludzie marzą o aniołach , my mieliśmy szczęście,że mogliśmy trzymać jednego w ramionach” .