Zacznijmy od początku VI
Karina.
.. i ja go kocham proszę Pani. Bardzo za nim tęsknie. Nie mogę spać.Jeść.dobrze,że pić mogę.. Tylko ,że w – zamyśliła się Karina – no,na oko w siedemdziesięciu procentach jest to wino co też uważam za problem,ponieważ dzieciaki z mojej fundacji uznały ,że śmierdzę wódą. – Tym akcentem zakończyłam wywewnętrznanie się przed Żyletą. Poczułam taką ulgę jakiej nigdy w życiu jeszcze nie poczułam.Wow,budzi we mnie uczucia ta Pani Żanetka.. Tylko ,że ona się nie odzywała. Pisała coś w swoim kajecie i myślała ,chyba intensywnie sądząc po jej minie.
-Pani Karino, na wstępie , wolałabym mówić po prostu Karino, będzie mi łatwiej.Wierzę,że się zgadzasz-cóż nawet nie pozwoliła mi kiwnąć głową.- Bardzo się cieszę,że przyszłaś tu i opowiedziałaś mi swoją historię.Jest to Twój pierwszy ,ale ogromny sukces na drodze tego problemu. Teraz będzie z górki ,wiem z doświadczenia – mrugnęła okiem,a ja mimowoli się uśmiechnęłam. No,no ten tekst podniósł mnie na duchu. Jakbym sama tego nie wiedziała.. – sarkastycznie pomyślała Karina.
-Ja,widzę tylko jedną radę. Musisz zapomnieć.- o cholera, może lepiej było zainwestować stówę we wróżkę?
-Pani Żaneto ,ale ja próbuję.cały czas zapomnieć. – akcentowałam każde słowo ,żeby dobitnie zrozumiała,że nie przyszłam tu po to co już wiem,ale na chłopski rozum, co innego ona może mi powiedzieć? Nie mogę z nim być , mogę tylko zaakcpetować go jako brata i nauczyć się z tym żyć. A to jest NIEMOŻLIWE.
-To potrwa . Miesiąc,rok,dwa.. Ale uda Ci się. A moja druga rada brzmi, zakochaj się. Musisz znaleźć mężczyznę ,który Cię pokocha,Ty pokochasz jego,może założycie rodzinę? Nic tak Cię nie uleczy jak taki scenariusz życia. – Ale jak się zakochać jak się już kogoś kocha?
-Dziękuje za złote rady proszę Pani. Ale ja to wszystko już wiem.Mimo to dziękuje za wysłuchanie. – wściekła wstałam i miałam ochotę wyrwać miłej asystentce moją stówkę i zaszaleć ,choćby w cukierni,która jest ulicę obok.. Ale co ona Bogu winna? Mam nauczkę. Nigdy, żadnych psychologów. A z Kajetanem się rozliczę. – z tymi myślami Karina zbiegła po schodach byle jak najdalej od „pożal się” gabinetu. Myśl o słodkiej muffince z Lolacupe’cakes przysporzyła nielada wyzwaniu – zatamować strużkę śliny ,która ma ochotę wydostać się na zewnątrz.
Kiedy wybierałam między babeczką z kwiatuszkiem o smaku ciasta jogurtowego z maliną z dodatkiem twarożku i białej czekolady ,a babeczką z serduszkiem o smaku czekoladowym z kawałkami wiśni i dodatkiem belgijskiej czekolady ktoś delikatnie dotknął mojego ramienia. Zawachałam się ,ale uśmiech Pani ekspedientki wskazywał na to ,że nie jest to żaden potwór ,ani nikt kogo należy się bać.
-Dzień dobry Panie Maksie , dla Pana stały zestaw? Babeczka o smaku waniliowym z migdałami i kremem kajmakowym plus latte , hm – zamyśliła się urocza ‘sklepowa’ – dziś serwujemy z dodatkiem sosu pistajcowego, pyszności ,mówię Panu – zadziornie uśmiechnęła się jak wskazywała plakietka Olga.
-Oczywista oczywistość Pani Olgo. Nie podoba mi się to Pani imię,wie szanowna Panienka? Nie da się zdrobnić ,a człowiekowi ,aż się na usta niesie Oleńko,Olusiu – komplementował Pan Zapolski,ten sam smutny Maks z gabinetu Żylety.Cóż,nie wyglądał tu jak ktoś kto stracił rodzinę i rękę. A czy ja wyglądam jakbym cierpiała po stracie narzeczonego, co moim bratem się okazał? Nie. No właśnie. Zganiłam się sama w myślach za steretypowe myślenie,że miejsce wdowca i cierpientnika to w domu ,przed telewizorem z pudełkiem pizzy jest ,aha i butlą winą,obowiązkowo.
Pani ‘Olusia,Oleńka’ zajęła się nakładaniem naszych zamówień , ponieważ ja zamówiłam „To samo”. A właściwie Maks zamówił ,ponieważ uparł się,że stawia ,a ja muszę spróbować tego co jemu ratuje życie.