Wodnik Szuwarek

Autor: Fasoletti
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Obudził mnie potworny ból brzucha. Ból tak wielki, że niemożliwy do opisania. Czułem jak moje kiszki samoistnie wiążą się w skomplikowane supły, przy których węzeł gordyjski był zwyczajną, prostą do rozpracowania kokardką. Ale nie ma się co dziwić. Przy ilości alkoholu, jaką wczoraj w siebie wlałem, powinienem dziękować Bogu, że w ogóle pozwolił mi otworzyć dziś oczy. Zwykle po tak suto zakrapianej imprezie napierdalała mnie głowa. Z bebechem nie miałem problemów. A tu proszę, niespodzianka. Spróbowałem zmienić pozycję, co zaowocowało kolejnym skurczem, który niemalże pozbawił mnie przytomności. Zakląłem szpetnie, po czym bardzo powoli i delikatnie ułożyłem się na plecach. Pomogło. Ból trochę zelżał. Wziąłem głęboki wdech. Nagle usłyszałem głośny bulgot i poczułem, jak coś w moich jelitach się przelewa. Już wiedziałem co będzie. Zresztą, pewnie każdy z was przez to przechodził. Tak, to była ona. Kackupa, która teraz bezlitośnie parła przez moje kichy w kierunku odbytu. Błyskawicznie zeskoczyłem z łóżka i nie ubierając nawet papci wypadłem na podwórko. Stojący nieopodal drewniany sracz był w tej chwili jedyną rzeczą o jakiej myślałem. Gęsta mżawka oraz zimny, przeszywający wiatr przestały dla mnie istnieć. Liczyło się tylko to, by wytrzymać i dobiec do kibla.
W końcu. Błyskawicznie opuściłem w dół slipy, usiadłem na drewnianym sedesie i rozluźniłem zwieracze. Z mojego tyłka chlusnęła cuchnąca breja. Nieziemski smród skaził powietrze. Nawet ogromne, spasione muchy, których naturalnym środowiskiem był gnój, pouciekały przez szczeliny między deskami. A ja delektowałem się wspaniałym uczuciem, jakie towarzyszyło opróżnianiu jelit. Nagle usłyszałem dziwne chlipanie, a następnie chrapliwy głos, dobiegający jakby spod ziemi.
- Kurwa, człowieku, musisz tyle pić?
Zdębiałem. Z trudem ścisnąłem odbyt i wstrzymałem oddech.
- Ej, no dalej, bom głody! – odezwał się znów ten sam głosik.
Ku mojemu przerażeniu stwierdziłem, że dochodzi z szamba pod kiblem. Zeskoczyłem z „tronu”, jakby był rozgrzany do czerwoności i zajrzałem do ziejącego czernią otworu.
- Jest tam kto? – zapytałem nieśmiało, z nadzieją, że miałem tylko omamy słuchowe.
Cóż, na kacu różne rzeczy się widzi i słyszy.
- No przecież mówię do ciebie. Głupi jesteś jaki czy co? – zapytał tajemniczy rozmówca.
Pojebało mnie. Normalnie mnie pojebało. Alkohol przeżarł mi mózg i zaczynam mieć urojenia.
- Eeee. Kim jesteś i co robisz w moim klopie? – zagaiłem, zastanawiając się poważnie nad wizytą u psychiatry.
- A kim miałbym być niby? Kosmitą? Jestem wodnik. Wodnik Szuwarek.
- Wodnik Szuwarek? Żarty sobie stroisz? To „Ukryta kamera” czy jak?
- Żadna kamera. Jestem najprawdziwszym wodnikiem i od przedwczoraj mieszkam w twoim kiblu, czy tego chcesz, czy nie. A teraz, kiedy uprzejmości mamy za sobą, czy mógłbyś dokończyć co zacząłeś? Jestem strasznie głodny i choć podejrzewam, że po tym obiedzie będę mieć wcale niezłego kaca, to niestety jestem zmuszony skonsumować tą breję. Więc siadaj w końcu i rób, co masz robić.
- Jaki kurwa obiad? Przecież ja tu przyszedłem się wysrać!
- Właśnie – odpowiedział mój nowy znajomy.
No tego było już za wiele. Żołądek podszedł mi do gardła i puściłem pod nogi obfitego pawia. Wytarłem ręką usta i wybiegłem na dwór. Z tego wszystkiego zapomniałem nawet się podetrzeć.
- Co za marnotrawstwo jedzenia! – usłyszałem za sobą.
Wpadłem do domu i wywaliłem na ziemię zawartość kilku szafek. Ze sterty szpargałów wydostałem sfatygowaną latarkę oraz niewielki pistolet na kapiszony - zabawkę z czasów młodości. Tak uzbrojony pognałem z powrotem do sracza. Zaświeciłem

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fasoletti
Użytkownik - Fasoletti

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-01-13 10:06:52