Wszytko co tracę

Autor: jacekbrzozowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

  Raz przypadkowo natrafiłem na taki osobisty moment. Wpadłem na chwilę do jej biura, przynosząc stos starych książek o Egipcie, o które prosiła. Zdobyłem je niemal cudem, odkupując na targu staroci w jednej z bardziej niebezpiecznych dzielnic suburbiów. Niektóre były wiekowe. Odczuwałem przedziwną radość, mogąc sprawić jej przyjemność.

  Wchodząc do gabinetu zapukałem. Ann siedziała w skupieniu, lekko przygarbiona przed wyświetlaczem. Zwiewna letnia bluzka odsłaniała ramiona. Stanąłem tuż za jej plecami. Opalenizna tchnęła zapachem sandałowca. Nie poruszyła się; wiedziała że to ja.

  Obrazy migotliwie zmieniały położenie. Po raz pierwszy zobaczyłem ją jako dziecko. W pewnym momencie obok pokazano jeszcze jedną dziewczynkę, śliczną czarnulkę z kilkoma piegami na lewym policzku. W oddali majaczyła cudowna willa otoczona zielonym parkiem, jakich od dawna nie ma. Po chwili pieguskę zwołał ciepły kobiecy głos:

  - Amelio? Amelio?

  Dziecko pobiegło, a za nim kamera obserwatora. Po chwili dziewczynkę otoczyły czułe ramiona matki.

  Ann widząc to, załkała cicho. Może uświadomiła sobie istotny brak, o którego istnieniu dotąd nie wiedziała? Nigdy wcześniej nie okazała słabości. To sprawiło, że poczułem ukłucie w sercu. Zrozumiałem, że jest skrajnie samotna. Takie osierocenie powoduje, że przybieramy pancerz i nie możemy pozwolić sobie na słabość. Dlatego, że nie ma kto nas ochronić.

  Pomyślałem, że potrafiłbym ją utulić i dać się wypłakać. W nagłym impulsie położyłem ręce na jej wdzięcznych ramionach. Zareagowała tak, jakby przeskoczyła iskra. Pomyślałem nawet, że nikt jej tak dotąd nie dotykał. Pozostawiłem jednak dłonie, a po chwili zatoczyłem palcami niewielkie koła.

  Błękitnooka odezwała się nagle, przeciągle obniżonym głosem:

  - Ale fajnie... – Po chwili dodała jeszcze: - Tak mi rób.

  Wspaniale poddawała się pieszczotom. Było mi zniewalająco przyjemnie.

  Naraz usłyszałem jakiś dźwięk w korytarzu. Gwałtownie wycofałem ręce. Pożegnałem się cicho i wyszedłem z mocno bijącym sercem.

 

….

 

  W nocy przewracałem się z boku na bok z gorąca. Klimatyzator nie działał, znów brakowało prądu. Myślałem, że tak już pozostanie i sen w ogóle nie nadejdzie. Jeśli tak było, szedłem do pracy zupełnie wyczerpany.

  Mimo wszystko, wkrótce jednak odpłynąłem. Po jakimś czasie wyśniłem sobie Ann: powoli ściągałem kostium, który miała na sobie pierwszego dnia. Obudziłem się przed piątą z silnym przekonaniem, że zdzieranie ubrania z kobiety nie ma w sobie niczego z romantyzmu powolnego rozpinania odzienia.

  Spojrzałem na Elenę. Spała spokojnie.

  Łączył nas kontrakt na urodzenie i doprowadzenie do względnej samodzielności dwójki dzieci. To minimum konieczne do trwania kurczącej się ludzkości. Tradycyjne małżeństwo bez ustawowych gwarancji ulg nie wchodziło w grę, ponieważ oboje aspirowaliśmy do wyższego statusu. Takie bezterminowe staroświeckie związki „na dobre i na złe” zawierali jedynie mieszkańcy najgorętszych przedmieść. Nie mieli wyjścia, bo nie stworzono im jakichkolwiek perspektyw.

  Umowę podpisaliśmy na piętnaście lat. System, jako najpraktyczniejszy, wynaleziono kilka dekad temu z powodu olbrzymiej ilości rozwodów. Państwo premiowało długoterminowych rodziców fiskalnie, proporcjonalnie do czasu trwania kontraktu. Dokument obejmował także prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego oraz seksualną wyłączność, co uprawdopodabniało życie w dość dobrym zdrowiu potrzebnym do wychowania potomstwa i zmniejszało w jakimś stopniu ryzyko kolejnych pandemii.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
jacekbrzozowski
Użytkownik - jacekbrzozowski

O sobie samym: https://www.facebook.com/ODNALEZIONEOPOWIADANIEMURAKAMIEGO/?fref=pb&__tn__=%2Cd-a-R&eid=ARBYi40xA6Q0Zo0m-jW1BnWUWNTBCh7_cvKxg5ebbuKlQGbWtYbh0P8g875ljaqg8NbFAvy5V4C0x2g4&hc_location=profile_browser
Ostatnio widziany: 2020-11-26 20:56:14