Wszytko co tracę
Męczyłem się. Ale przynajmniej cokolwiek czułem. Ludziom brakuje różnych momentów odbieranych przez trwanie. Ja nie byłem wyjątkiem. Fala za falą odpływały rzeczy, których nic nie było w stanie przywrócić. Nie cofnie się dotyku, nie przywróci dopiero wygasłych słów i minionych wczoraj spojrzeń. Zaś lęk sprawia, że robiąc krok w przód, prowokujemy dwa kroki w tył. Tak właśnie jest.
Miałem dojmujące wrażenie, że życie to miejsce pełne cierpienia i niedorzeczności. Jest pasmem absurdów, groteski i niczego nieznaczących zdarzeń. Pełnym bezsensownego zgiełku, spośród którego łapiemy rzadkie chwile szczęścia.
Dla mnie to była jedna z nich.
To uderza w twarz. I uruchamia sens.