Wódz i szaman
– Absolutnie, to byłoby zaprzeczenie tego, co chcą osiągnąć. Opornym na wiedzę poświęcali najwięcej czasu i miłości. Mieli jeden cel, żeby wszyscy zrozumieli, jakie to przyniesie korzyści dla nich i ich dzieci, każdemu dookoła. Wiedzieli, że potrzeba na to czasu. Motywowali, żeby ludzie wciąż próbowali, nie zniechęcali się niepowodzeniami. Oj, pamiętam, że tylko tym żyli przez jakiś czas.
– I co, nie plotkują o sobie?
Jakoś ciężko mi w to uwierzyć.
– Wódz i szaman wpoili wszystkim prostą prawdę, że każdy z nas jest tyle samo wart, że wszyscy tak samo nadzy się rodzimy i idziemy w piach, i że każdy jeden i jedna potrzebuje tego samego od drugiego, miłości.
To jakaś abstrakcja, zupełnie nierealna. Może to schizofreniczka, chciałaby po prostu, żeby tak było?
– I udało się, dały efekt te starania?
Strata czasu.
– Nie mieszka tu nikt zły, nikt się na nikogo nie boczy, problemy są rozwiązywane natychmiast, w duchu łagodności i życzliwości. Ludzie wolą nawet coś stracić, niż nadwyrężyć pokojowe stosunki. Wręcz szukają korzyści drugich niż własnej. Rozsmakowali się w satysfakcji, radości i szczęściu, jakie to daje. Dzięki temu nikomu niczego nie brakuje, nikt nie czuje się samotny i biedny. Mamy tutaj raj na ziemi. Nikt nie jest nieszczęśliwy.
– To jest nieprawdopodobne, wręcz niemożliwe.
– Tak się tylko wydaje. Człowiek jest tak stworzony, że najwięcej przyjemności sprawia mu dbanie o innych, dawanie siebie, swojej uwagi, praktycznej pomocy i uczuć. Nawet Einstein powiedział, że człowiek jest tutaj dla innych ludzi. Wódz i szaman rozumieją to bardzo dobrze, znają tego wartość i chcieli, żeby inni rozumieli. Ciężko w to uwierzyć, skoro świat wygląda inaczej. Każdy myśli tylko o sobie, uważa, że jest najważniejszy i chce tylko brać. To jest sens życia większości ludzi. Nie rozumieją, wręcz nie mają zielonego pojęcia o tym, że to wbrew naturze. Sami siebie niszczą i nie wiedzą, dlaczego cierpią, obwiniają innych. Dlatego tak wygląda świat. Jest wynaturzony. Dopóki ludzie nie zrozumieją, że miłość jest najważniejsza, dopóty będzie się pogarszać sytuacja.
– Jak o tym pomyśleć, wciąż się spotyka takie podejście.
Ma sens to, co ona mówi. I w szoku jestem, że jest taka inteligentna. Zaskoczyła mnie tym Einsteinem. Chyba miałem złe wyobrażenie o poziomie intelektu ludzi ze wsi.
Mam wrażenie, że pęka we mnie jakaś skorupa, która ogranicza pojmowanie prawdziwej natury i odłupuje się jej fragment. Emma milknie, patrzy na mnie takim wzrokiem, jakby szukała tego miejsca, gdzie odpadła powłoka.
Czuję ogromną chęć zaspokojenia jej ciekawości.
– Jak miałoby się coś zmienić, skoro samolubne podejście propaguje cały świat. Weźmy reklamy i slogany ‘Jesteś tego warta’, ‘Należy ci się’, ‘Musisz to mieć’. To, o czym mówisz, to nieosiągalna utopia. To, że tutaj się udało, to jakiś cud.
Jeśli się udało.
– Udało się, bo to bardzo mała wioska i daleko od innych. Ale i tak mojemu ojcu i panu Edziowi należy się pokojowa nagroda Nobla. No i mojej mamie, ona też zrobiła kupę dobrej roboty.
– Tak myślałem, że to był jej pomysł, żeby mnie przywitać.
– Pozwolisz, że zapytam jeszcze raz, dlaczego tu zamieszkałeś?
Znowu nie odpowiadam. Z domu wychodzi szaman.
– Szto riebionek?! Ty jeszcze tutaj, córcię mi bałamucisz? To hucuł jeden!
– Gdzież bym śmiał. Już uciekam. – Wstaję i kłaniam się Emmie. – Dziękuję pięknie za kawę. – Odwracam się do pana Edka. – Panie szamanie, uszanowanie.
– Sranie w banie. Nie wolno ci się brać za koszki, pamiętaj. Do wieczora, hołk.