Wódz i szaman

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Weź skończ, zajmij się sobą.

Może się pomyliłem, może naprawdę nie chcą niczego w zamian. Może jest tak, jak Emma mówi? To jakiś inny świat. I przygotowywała mnie, sprawdzała? Jeśli tak, to oni bardziej się boją mnie, niż ja ich, że zaburzę ich porządek, enklawę. Wieczorem poddadzą mnie próbie? Zdenerwują i zobaczą, jak reaguję? Będą mnie umoralniać?

Chyba nie muszą. Bardzo mi się podoba taki porządek. Jeśli oczywiście to prawda, bo wciąż ciężko uwierzyć. Co prawda nie wyobrażam sobie, jak miałbym zabiegać o czyjąś korzyść, a nie własną, ale to normalne, nie potrafię inaczej przecież. Ale nie mam zamiaru się zamykać na nowe. No bo dlaczego? Pierwszy krok zrobiłem, zamieszkałem tutaj.

Mam ochotę zadzwonić do kolegi i powiedzieć, że raczej niczego ode mnie nie chcą. Nie wydaje mi się, żeby dziewczyna ze wsi potrafiła tak kłamać, tak zagrać ‘dobre serce’. To mało prawdopodobne. Ale nie dzwonię. Wiem, jak wyglądałaby ta rozmowa. Koleżka nie słyszał tego, co ja i poddawałby w wątpliwość wszystko, co mówię, a ja musiał bym bronić i zapewniać. A po co.


***


– No, riebionek, zachodź!

Uśmiecham się i wchodzę. Już na ganku pachnie jedzeniem, chyba gulaszem. Zdejmuję buty i wchodzę przez kuchnię do jadalni. Nie spodziewam się tego, co dalej.

– Witamy nowego sąsiada!!! – gromki okrzyk kilku osób.

Serce łomocze z emocji, wystraszyłem się.

– Ale! Jaa cię! Nie spodziewałem się. Dobry wieczór.

– Proszę usiąść – mówi sołtysowa.

Siadam na wskazanym miejscu i siadają pozostali. Czuję, jak twarz naciąga czerwienią. Obok mnie siedzi wódz i szaman, naprzeciw Emma z pięknym, powściągliwym uśmiechem, ubrana inaczej, niż wcześniej, w zieloną sukienkę, włosy rozpuszczone, długie do ramion. Stara się na mnie nie patrzeć, jakbym jej nie interesował. Mnie ciężko na nią nie patrzeć, teraz wydaje się jeszcze ładniejsza.

Jest jeszcze kilka osób, trzej mężczyźni i kobiety, wszyscy starsi ode mnie. Tylko jeden z nich jest szczupły, reszta przy kości.

Na stole stoi mnóstwo jedzenia: wędliny, chleb, ogórki, marynowana papryka i grzybki, nie brakuje wódki. Chyba że w butelkach po wódce jest bimber, pewnie zaraz się przekonam.

– Zaraz będzie jedzenie. Misiu, pomożesz? – mówi pani Iza do męża.

Z miejsca podrywa się też Emma. Odprowadzam ją wzrokiem.

– Riebionek, bo ci krosty na oczach wyskoczą. – Dostaję kuksańca od szamana. – Poznaj starszyznę plemienia, Buczyńskich, Karbowskich i Oleksińskich, straszne świntuchy, ale w porządku – mówi szaman.

– Ty, ja ci dam zaraz świntuchów, zboku jeden – śmieje się pani Oleksińska.

– Bardzo mi miło, Szymon Górski – kłaniam się. – Poznałem dzisiaj panią Martę i Nikosia.

– To nasz wnuk i synowa – mówi pani Karbowska.

– Gratuluję wnuka, super chłopak.

– Uwielbia latać z gołą dupą i zostawiać bobki po drodze – mówi dziadek Nikosia.

– Jeszcze mu wolno, niech zostawia – wtrąca pani Iza.

– Dobra riebionek, do rzeczy – zaczyna szaman. – Starszyzna chciała cię poznać, zobaczyć i wybadać, coś ty za jeden, bo mają po koszce w domu i boją się takich ciemnych typów nakrapianych. Tylko Oleksińscy mają jeszcze małą bździągwe. Ale tobie już widzę gały za moją córcią chodzą.

Emma właśnie donosi na stół chleba do gulaszu. Od tej dziewczyny bije jakieś jasne światło, ma się ochotę do niego przytulić i ogrzać. Rumieni się, gdy słyszy słowa pana Edzia i zaczyna się śmiać.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04