Wieczna Dama Prolog-Rozdział 4
Kiedy dziewczyna skończyła swoje prace zaproponowałam, żebyśmy pojechały do jej rodziny. Ja nie mogę sama wyjeżdżać, bo tak ustalili moi rodzice, ale nie pilnowali tej zasady, tak jak stu innych. Ubrałam się w lnianą koszulę, bryczesy i toczek, wręczyłam Meg kilka ciuchów i spakowałam kilka książek. Kiedy dziewczyna była już gotowa, wzięłam ulubioną klacz Meg, Dianę oraz Patha, konia przydzielonego mnie, którego darzyłam największym zaufaniem. Osiodłałam ich i czekałam na przyjaciółkę. Spojrzałam na Patha. Koń czystej krwi arabskiej o maści karej, był najlepszym wierzchowcem jakiego dzierżyłam. Miałam 7 lat kiedy uchroniłam go przed rzeźnikiem.
Wracaliśmy właśnie z teatru, rodzice dumnie z przodu a ja z tyłu trzymającą nianię za rękę, kiedy nagle wyskoczył nam ten rumak. Niestety zapędził się w kozi róg i nie miał jak uciec, a z rzeźni wyskoczył mężczyzna z tasakiem. Kiedy się zamachnął ostrym nożem wrzasnęłam tak ogłuszająco, że rzeźnik położył się na ziemie trzymając się za głowę. Podbiegłam do konia i złapałam go za nogę. Nie chciałam go puścić nawet jak mnie niania ciągnęła. Wtedy mama szepnęła tacie coś do ucha, ten spojrzała na nią i odkupił konia. Następnego dnia stajenny pojechał po konia. Jak się później okazało mój rumak był kulawy, a kiedy ojciec chciał go zastrzelić, aby zmniejszyć mu cierpienia, tak płakałam, że po raz pierwszy ujrzałam litość w oczach mojego ojca. Posłał po najlepszego weterynarza. Ten mówił że nic się nie da zrobić. Codziennie przychodziłam do konia, czesałam go, myłam, sprzątała podkowy i płakałam. Przez te jedną chwilę, tam w zaułku, tak się przywiązałam do niego jak do nikogo innego przez te 7 lat. I pewnego dnia przyszedł stary stajenny i spytała się czemu płaczę, więc powiedziałam o sytuacji konia. Ten zdziwiony słowami weterynarza powiedział, że można wyleczyć zwierzę taką specjalną maścią i wręczył mi pudełko. Smarowałam wierzchowcu. Po miesiącu noga została wyleczona tak się cieszyłam. Ów pomocny stajenny do końca swych dni został u nas w stajni, i pomagał mi przy Pathcie.
Kiedy Meg już przyszła, szepnęłam coś do portiera i wręczyłam mu łapówkę w postaci książki. Tak jak ja lubił czytać, ale nie miał pieniędzy na kupno elementarza, i tak się wymienialiśmy. On nie mówił nikomu, że wyjeżdżam poza teren domu, a dzięki temu robił to co kochał.
Podałam służce wodze Diany i wyruszyłyśmy. Od 10 lat, Path i ja staliśmy się jednym ciałem i jedną duszą podczas jazdy. Ja byłam coraz lepsza w ujeżdżaniu, a on coraz szybszy. Często Meg nie mogła za nami nadążyć. Właśnie jechałyśmy kłusem przez pole pana Petersona, kiedy nagle zobaczyłam jeżdżącego Lucasa. Chyba też mnie ujrzał, pokiwał i galopem dołączył do nas. Przedstawiłam go Meg, która od kiedy chłopak przyjechał trzymała się bardziej z tyłu. Podjęliśmy rozmowę.