Wieczna Dama Prolog-Rozdział 4
- Jaką ?? – spytałam zaskoczona i spojrzałam w jego czarne oczy.
- Proszę mi nie mówić per ,,panie Gless”, bo czuję się o 30 lat straszy – wybuchłam cichym śmiechem, na co mężczyzna uśmiechnął się. – Jestem Lucas. – i wyciągnął dłoń.
- Cassandra, lecz wolę Cassie. – i kiedy podałam mu dłoń pomiędzy naszymi rękoma utworzyło się takie małe spięcie elektryczne. Uniosłam oczy zdziwiona na chłopaka, a ten zmrużył oczy i się zastanawiał nad czymś. Nie zdążyłam spytać co to było kiedy byliśmy pod domem Meg.
Była to mała, drewniana chatka na skraju lasu. Otaczał ją wielki ogródek, w którym uprawiano owoce, warzywa i zioła. niedaleko była mała obora, w której znajdowały się krowy, kury, koguty i świnki. Obok tego budynku było wielkie pole, na którym rosło zboże.
Dzieci ujrzawszy nas wybiegły z pola i uścisnęły i Meg i mnie. Spojrzały dziwnie na chłopaka, ciągle zamyślonego, a kiedy ich przedstawiłam zachowywali się bardziej przyjaźnie. Rozstawili ławki i krzesła na zewnątrz a Meg poszła pomagać matce. Lucas usiadł w ławce i nieraz spoglądał na mnie zdziwiony a potem znowu rozmyślał.
Dzisiaj przerabialiśmy któryś ze znanych wierszy. Poprosiła, aby każdy przeczytał zwrotkę. Ja przeczytałam pierwszą a ostatnią Lucas. Następnie opracowaliśmy o co chodziło autorowi. Po skończonej pracy literackiej poprosiłam każdego, aby sam napisał wiersz i stwierdzilibyśmy o co chodziło autorowi, a ten powiedział czy dobrze mówiliśmy. Dzieci wzięły ode mnie kartki zamyśliły się i co jakiś czas skrobały coś na papierze. Zostawiłam je i poszliśmy się przejść z Lucasem.
- Te dzieci bardzo cię słuchają - wywnioskował.
- Dzięki mnie mają wykształcenie i w przyszłości mogą się wybić i nie muszą tylko siedzieć na farmie.