Widmowe dzieci cz.2
wyprawy, podczas których walczyli ramię w ramię. Tęsknił do tamtych czasów i nie mógł pogodzić się z tym, że los tak skomplikował ich relację. W tej chwili te uczucia do niego wróciły, lecz nie dał się im zawładnąć, odsuwając od siebie natrętne myśli.
- O, przyjaciele! Zapraszam, zapraszam - zawołał ucieszony, gestem zachęcając ich, aby weszli do środka.
Niewielkie wnętrze chatki składało się z sieni, głównej izby i sypialni. Każde z pomieszczeń było zagracone mnóstwem magicznych przedmiotów. Półki uginały się od ksiąg, uformowanych również na podłodze w wysokie wieże. W kątach izby i w sieni zalegały duże i małe kociołki, szklane kule oraz stare latające miotły - niektóre połamane, inne przypięte łańcuchami do uchwytów umocowanych w ścianach, aby nie odleciały.
- Siadajcie, proszę. Tak się cieszę, że Elwir zdołał was odszukać - ciągnął dalej Melaniusz, zawieszając mały czajnik nad ogniem. - Zapewne znacie już przyczynę, dla której was wezwaliśmy?
- Tak - przytaknął Grzmomir, odrobinę zaskoczony bezpośredniością czarodzieja. Szybko jednak przypomniał sobie, że dla Melaniusza nadal są przyjaciółmi i jego zachowanie może wynikać ze zwykłego przyzwyczajenia. - Elwir opisał sytuację.
- Niestety nie zdołaliśmy ustalić nic więcej. Na samym początku prowadziliśmy poszukiwania zaginionych dzieci, lecz szybko odkryliśmy, że wchodząc we mgłę i dorośli mieszkańcy Magnolii znikają. Im mgła była bliżej wsi, tym krąg poszukiwań się zacieśniał. Teraz jesteśmy więźniami we własnych domach. Choć nie za każdym razem mgła zabiera życie, wolimy nie ryzykować, jeśli to nie jest absolutnie konieczne.
- Czyli sama obecność mgły niestanowi dla mieszkańców zagrożenia? - dopytywał Serafin. Podobało mu się, że czarodziej nie marnował czasu na zbędne uprzejmości i poruszył od razu najważniejsze kwestie. W tej chwili poczuł do niego odrobinę sympatii i był skory uwierzyć, że pamięć o ich znajomości zniknęła za sprawą zaklęcia.
- Nie - potwierdził Melaniusz. - Mgła jest jedynie zapowiedzią zbliżającego się niebezpieczeństwa. Obserwowałem to zjawisko, lecz z tak dużymi ograniczeniami moje starania na niewiele się zdały. Ustaliłem jedynie, że coś wędruje we mgle i jeśli trafi na jednego z nas zabiera go ze sobą. Po cichu. Nie ma śladów. Ciał. Nic.
- Ile osób zaginęło? - zapytał Grzmomir.
- Jedenaścioro - odparł Melaniusz.
- Ale dlaczego zabiera akurat mieszkańców Magnolii? - zastanawiał się Serafin.
Czarodziej rozłożył ręce, nie wiedząc co odpowiedzieć.
- W imieniu nas wszystkich, chciałbym was prosić, abyście wyruszyli na poszukiwania tego zła i zgładzili je.
W tej chwili rozległ się głośny gwizd. Melaniusz zabrał się za przyrządzanie herbaty dla gości. Gdy już przed każdym stał kubek z gorącym napojem, ciągnął dalej?
- Podejmiecie się tego?
Pogromcy spojrzeli po sobie, po czym skinęli równocześnie głowami na znak zgody. Uradowany czarodziej klasnął w dłonie.
- Wspaniale. Nawet nie wiecie jak się cieszę.
- Nie moglibyśmy odmówić - odparł Grzmomir.
- Dagna i ja wyczuliśmy w lesie złowrogą aurę - zdradził Serafin. - Podejrzewamy wpływ czarnej magii lub inną, równie niebezpieczną siłę. Jeśli mamy rację ta walka nie będzie równa - ostrzegł czarodzieja. - Nie możemy niczego obiecać.
Melaniusz słuchał go uważnie i z powagą pokiwał głową. Znał konsekwencje nieudanego starcia z wrogimi mocami. Nie potrafił nawet wyrazić słowami jak bardzo źle się czuł z tym, że musi prosić przyjaciół o tak ogromną przysługę, narażać ich, sam będąc bezradnym i nie mogąc wesprzeć ich swoją magią.
- Rozumiem i dziękuję w imieniu mieszkańców Magnolii, że zgadzacie się wykonać tak trudne zadanie.
Wyruszyli bez dłuższej zwłoki. Melaniusz i Elwir odprowadzili ich do drzwi i tam pożegnali. Chłopiec chciał udać się na poszukiwania potwora razem z nimi, ale po stanowczej odmowie dał sobie spokój. Stał przy oknie tak długo, aż całkowicie zniknęli we mgle. Po