W kropli
Westchnął.
… Maszkara pojawiła się znowu. Poczuł jej kleisty pot na zwałach tłuszczu. A potem zobaczył ogromne usta, które rytmicznie otwierały się i zamykały. To nie był śpiew. To coś wydzielało ślinę, sprośną spermę. Ciężki, włochaty samogwałt? Usta uśmiechały się lubieżnie.
A kysz! Czarci pomiocie. A kysz! Spod moich powiek, ode mnie!
Tuż nad nim zawisła ciężka, burzowa chmura.
Lecz chmura tylko nadymała się, fioletowiała i ciche, niesłyszalne puszczała bąki.
Zrezygnowana, przesunęła się w bok.
Oboje byli podobni do siebie. Oboje byli samotni. Lecz to właśnie samotność nie pozwoliła im się zbliżyć.
Eksplozja jednak wisiała w powietrzu. Czy tak pęknie jego głowa? Czy świat nadęty w chmurę burzową?
Głowa i chmura tkwili w przestrzeni, i różowymi oczami śledzili horyzont. A jednocześnie było pewne, że istnieje tylko jego głowa, skacząca majestatycznie, sunąca powoli w leniwych podskokach przez zagadkową krainę Wielkiej Ciszy.
Gdyby nie ten ucisk, tuż pod czaszką i tuż na powierzchni oczu, można by pomyśleć, że to nie głowa lecz samotna planeta przemierza kosmos, i jest jej obojętne dokąd i po co, i jest jej zupełnie czarno. Byłaby tylko czarną kropką na czarnym tle. Ale ten ucisk wyzwolił ukrytą siłę, i odtąd głowa nie mogła być planetą, czarną kropką na czarnym tle. Ten ucisk wyłowił głowę z niebytu i wtrącił ją w samotność.
Odtąd głowa pełna była siebie, i ze smutkiem oglądała swą podróż.
- Proszę wpisać datę… 13 stycznia 2002 roku… Pan chyba nie wątpi?
- Nie wolno mi wątpić.
- To zrozumiałe. Ale czy pan wątpi w moje kompetencje?
- Jestem lojalnym urzędnikiem.
- Nic więcej? Więc jest pan lojalny? – W głosie Przewodnika brzmiała kpina.
- Jestem.
- Rozsądek, to dobra cecha urzędnika. I nie ma pan wątpliwości?
- Zadaje pan kłopotliwe pytania – odpowiedział chłodno.
- Proszę pamiętać, że wszystko może się zdarzyć
- Właśnie… Te wyładowania.
- Zapisał pan godzinę?
- Tak. Ciągle mi pan o tym przypomina.
- W pana głosie wyczuwam irytację. Czasami myślę, że mógłby pan mieć trochę wątpliwości. To takie ciekawe.