W kropli
- 13 stycznia 2002 roku. Wpisałem godzinę.
Przewodnik wziął zeszyt, poślinił palec i zaczął wertować kartki.
- Nie natrudził się pan. Same daty, godziny… Czegoś tu brakuje. Od dawna mam przeczucie, że znajdę tu coś więcej. Czy pan wie na co czekam?
- Trzymam się tylko instrukcji. Pan stwarza fakty, a ja je zapisuję.
- A jednak, czegoś tu brakuje…
- Tak być musi.
- Tak… - w głosie Przewodnika nie było pewności – Tak… ale to mi niczego nie wyjaśnia.
- Pan o wszystkim decyduje. To proste.
- Dla pana. A ja mam wątpliwości.
- Pan ciągle ma wątpliwości. Odkąd się znamy.
- Tak? A odkąd?
- To przez te chmury burzowe… - urzędnik ominął pytanie – One są nieprzewidywalne.
- I to mnie niepokoi.
- Może już najwyższy czas, by się ich pozbyć?
- Ale czy to miałoby sens? W końcu to ja je stwarzam. Gdyby nie one, nie byłbym Przewodnikiem.
- A ja urzędnikiem.
- Jest pan zbyt chłodny. Kiedyś mi to nie przeszkadzało.
- A ja… - urzędnik wyciągnął rękę po dziennik, i gdy Przewodnik wciąż trzymał dokument podróży, powtórzył: - A ja nigdy nie mam wątpliwości.
- To zrozumiałe – oddał zeszyt urzędnikowi, i znowu się zamyślił – Kto mi pana polecił?
- Proszę wybaczyć, ale to pytanie zadaje pan również często jak to, czy zapisałem godzinę. – I dodał trochę cieplej: - Jest pan roztargniony… Już dawno radziłem, by się ich pozbyć. Ale… jak pan powiedział, nas by tu nie było. Na coś trzeba się zdecydować.
- Kto mi pana polecił? – Przewodnik powtórzył pytanie, nie mogąc sobie poradzić z myślą, która wydała mu się ważna.
- Miała zielone oczy i była brunetką, drapieżną i jednocześnie uległą – głos urzędnika był opryskliwy – Poczucie niezabliźnionej krzywdy i te zawirowania w jej spojrzeniu, które nie dają spokoju i każą się domyślać, że krzywda może boleć, wywołały w panu niepokój. Jej oczy wciąż były czyste, jak wygasły wulkan. Wciąż dzikie i niewinne. W lustrach, pojawiających się znikąd, jej twarz przypominała odległe krajobrazy, zapomniane marzenia, czasami karykaturalne kreski odległych wspomnień. Jej piersi kusiły odkrywaniem uniesień, naprężeń i nagłych uległości. Skąd się wzięła? Pan ją znał, bo przeszła przez niego jak płacz. Nie była zjawą. Kiedyś pan czuł zapach jej potu, kiedyś pan ją stracił.