Valerie
Nagle zacząłem się bać. A co, jeśli nam się nie uda? Tyle rzeczy mogło pójść nie tak. Jeden błąd i jesteśmy martwi. Zacząłem chodzić w kółko, ale zdałem sobie sprawę, że zwracam na siebie uwagę. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć, jak dostać się do pałacu. Po pół godziny później stałem przed namiotem dowództwa czekając na porucznika Baya. Po chwili mężczyzna ukazał się przede mną. Zasalutowałem, a on odpowiedział mi tym samym.
- Dobry wieczór, panie poruczniku.
- Smith, chciałeś się ze mną widzieć. Czego?
- Panie poruczniku, potrzebuje przepustki.- wypalam
- Dokąd? Chyba nie do Pałacu?- zdziwił się
- Właśnie tam. Panie poruczniku, to niezwykle delikatna sprawa. Chodzi… chodzi o dziewczynę- czerwienię się
- Na serio, Smith? Myślisz że uwierzę, że nagle odkochałeś się z lady Valery? Przecież wszyscy wiemy, że że za nią szalejesz. Niby nagle znalazłeś sobie inny obiekt westchnień?
- Znalazłem kogoś, kto się mną dla odmiany zainteresował.- mruknąłem
Porucznik patrzył na mnie przez chwilę z przymrużonymi oczami. Wiedziałem, że nie przekonałem go do końca, ale zdawałem sobie sprawę ( choć on nigdy nie przyznałby się do tego), że mnie lubi. Po chwili odchylił głowę.
- Dwie godziny i ani minuty więcej. Dobrze ci radzę, nie spóźnij się. Aha, jutro masz dodatkową wartę.
„Jutro mnie to nie będzie, panie poruczniku”
- Oczywiście, dziękuję panie poruczniku.- salutuję, a on kwa głową.
- Możesz odejść. – odwraca się i idzie w stronę wejścia do namiotu. Nagle zatrzymuje się i ogląda na mnie przez ramię- Smith?
- Tak, panie poruczn….
- Daj już spokój, głębiej już nie możesz mi wejść do dupy.- przerywa mi- Powiedz, jak ona ma na imię?
- Kto?- przewraca oczami
- Dobrze wiesz, o kim mówię. Twoja dziewczyna.
- Lisa. Ma na imię Lisa.- odpowiadam po chwili.
Bay odwrócił się i zniknął w namiocie, kiwając głową. Nie traciłem ani chwili i skierowałem się ku bramie. Nie miałem nic ze sobą brać, tak ustaliliśmy z Valerie. Podejrzanie wyglądałoby, gdybym przedostawał się do Pałacu z tobołkiem. Po chwili doszedłem do bramy i bez żadnych problemów minąłem strażników. Wiedziałem, że musieli zostać powiadomieni, że będę przechodził. Gdy znalazłem się po drugiej stronie, zacząłem rozglądać się dookoła. Ostatnio byłem na tych terenach w wieku dwunastu lat, ale niewiele się zmieniło. Wszędzie było pełno strażników, co wcale mi się nie spodobało. Po kilku minutach, nie zaczepiany przez nikogo, znalazłem się przy murach. Wiedziałem, gdzie było przejście do kanałów, więc zacząłem odsuwać kratę. Po niekończącej się, nerwowej minucie w końcu mi się udało i wślizgnąłem się do środka. Było tam ciemno, wilgotno i bardzo, bardzo śmierdząco. Przytknąłem rękaw do nosa i ruszyłem bokiem korytarza. Nie chciałem nawet patrzeć na to, co znajdowało się w wodzie. Po niekończącej się chwili dostrzegłem Valery. Stała tak i patrzyła na mnie z uśmiechem. Nie odezwała się, gdy do niej podszedłem, tylko objęła mnie. Wzięliśmy się za ręce i szliśmy dalej korytarzem. Nie wiem, ile czasu minęło, ale dla mnie była to wieczność. Gdyby niemal, na pewno bym zawrócił. Wtem doszliśmy do miejsca, gdzie kanał miał swoje ujście. Wdrapaliśmy się po kracie i po chwili staliśmy na chodniku. Znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta, a przed nami rozciągał się las. Odjąłem rękę od twarzy i zmrużyłem oczy.