Valerie
- To było aż za proste.- mruknąłem do siebie
- Co mówisz?- Valerie odwróciła się w moją stronę
-Nic, nic. Nie przejmuj się. To co, idziemy?- zapytałem
Odwróciłem się i spojrzałem na nią wyczekująco. Stała nieruchomo i wpatrywała się we mnie. W takich momentach mnie przerażała, ale zawsze szybko jej przechodziło, więc o wszystkim zapominałem. Tym razem było inaczej.
- Val?- zapytałem, a mój głos lekko drżał.
Nagle rzuciła się do przodu, na jej usta wstąpiła piana. W oczach miała błysk szaleństwa. Coś dzikiego, strasznego, nieokiełznanego.
- Pomocy! Ratunku! Porwanie!- zaczęła wrzeszczeć.
Mimowolnie zrobiłem krok do tyłu. Ze wszystkich stron usłyszałem kroki. Otaczało nas naprawdę dużo osób. Ktoś przycisnął mnie do pobliskiego drzewa i przystawił miecz do gardła.
- Pani, co się stało? Co ty tu robisz?- zapytał ktoś
- Ten , ten człowiek porwał mnie. Nakazał iść przez kanały, potem wywlókł na zewnątrz. Nie wiem, co by się stało, gdybyście nie przyszli.
- Co?- wyjąkałem
- Milcz!- wrzasnął strażnik, który mnie trzymał
Podniosłem oczy i napotkałem wzrok Valerie. Nie wierzyłem. To nie mogła być prawda. Ona nigdy by mnie nie zdradziła. Patrzyła na mnie nieustępliwie, z nienawiścią. W jej oczach coś błyszczało. Od zawsze. Myślałem, że tak po Prost wyglądały jej oczy, ale to nie była prawda. To było szaleństwo. Podeszła do mnie i nachyliła się.
- Pamiętasz, jak zobaczyłeś mnie wtedy, z mieczem?- nie czekając na moją odpowiedź, kontynuowała- Nikt nie powinien poznać tej tajemnicy. To bardzo niedobrze, że się dowiedziałeś.- szeptała gorączkowo- Zapłacisz mi za to, rozumiesz? Zgnijesz w więzieniu.
Strażnicy zaczęli mnie odciągać, nie mogłem iść sam. Całe moje życie legło w gruzach. Dziewczyna, którą kochałem, okazała się psychopatką. Straciłem sens życia. Ona mnie zdradziła. Odwróciłem głowę ostatni raz w jej stronę. Patrzyła na mnie z nieukrywaną nienawiścią. Nie, ona mnie nie zdradziła. Żeby kogoś zdradzić, trzeba go kochać, albo przynajmniej być z nim. Nie zdradziła mnie, ponieważ nigdy mnie nie kochała..
5
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zaprowadzono mnie przed oblicze Cesarza, który osądził mnie, jednocześnie skazując na dożywocie w więzieniu. Chciał, żebym umarł, ale Valerie ubłagała go, żeby tego nie robił. Nie chciała, żebym umarł. Chciała, żebym cierpiał. Dopiero w wiezieniu udało mi się to wszystko poukładać. Wszystko zrozumiałem. Wiedziałem już, że była wariatką. Chciała nauczyć się władać Bronia, ale to miała być tajemnica. Nie wychodziło jej, a wtedy napatoczyłem się ja. Mogłem się okazać pomocny, więc owinęła mnie sobie wokół palca. Uczyłem ja. Jednak znałem jej tajemnicę. To już jej nie odpowiadało. Postanowiła mnie ukarać. Zaczekała na właściwy moment i udała, ze mnie kocha. Wyznała mi miłość, namówiła do ucieczki, cały czas chcąc się zemścić. Wiedział, kiedy są patrolowane ulice, więc mogła dobrze wymierzyć, że wpadniemy na strażników prawie od razu gdy wyjdziemy z kanału. Oto cała tajemnica. Valery Collins okazała się psychopatką, obłąkaną dziewczyną. Powinienem był zauważyć, że dziwnie się czasami zachowuje. Jej napady agresji, wpatrywanie się bez końca w jeden punkt, wahania nastrojów…. Wolałem ja kochać i gorzko za to zapłaciłem. Ale najgorsze jest to, że nadal ja kocham. Jestem idiotą, bo minęło już czterdzieści lat. Dobijam do siedemdziesiątki. Nie wiem, co się z nią stało, czy jeszcze żyje. Wierzę jednak, ze kiedyś się spotkamy. Spotkamy się w okolicznościach, które będą dla nas łaskawe. Może wtedy nam się uda. Niestety, zapominam cały czas, że to niemożliwe. Niemożliwe, ponieważ Valery nigdy mnie nie pokocha. Za nic. Mimo to, jestem szczęśliwy, że mogę darzyć ją uczuciem. Choć wybaczyłem jej dopiero po dwudziestu latach. Choć ona naprawdę na nie nie zasługiwała. Już chyba lepsza byłaby ta Lisa. Tak sobie czasami myślę. Jestem jednak tylko starym człowiekiem. Co ja tam wiem o miłości?