Urlich von Jungingen
- Panie Piotrze. Jak pan świetnie zdaje sobie sprawę Shmidtt Company pokłada wielkie nadzieje w wejściu na polski rynek. Zamierzamy kreować sytuację w całej tutejszej bankowości. Już wkrótce otworzymy kilka oddziałów… na początek w Malborku, tam zresztą zamierzamy przenieść główną siedzibę – to mówiąc spojrzał badawczo na Waśniewskiego – Czy ewentualna przeprowadzka nie byłaby dla pana problemem?
Waśniewski ukradkiem dłubał ręką pod krzesłem na którym siedział. Nawet udało mu się znaleźć przyklejoną tam gumę.
- Jestem gotowy do zmiany miejsca zamieszkania, ale jeśli Pan pozwoli… - postanowił być nieco odważniejszy w wymianie zdań, ostatecznie miał zostać szefem! – Czy mogę spytać dlaczego siedziba ma się mieścić akurat w Malborku? Przecież to małe miasto, prowincjonalne, niereprezentacyjne…? – wypowiadając ostatnie zdanie dostrzegł, że Jungingen skrzywił się z niezadowoleniem.
- Jak to niereprezentacyjne…? Tam już jest siedzi… - tu gwałtownie się zaciął– tzn. chciałem powiedzieć, uważamy, że to małe miasto daje dobre perspektywy. Dzisiejszy management przy rozwiniętej telekomunikacji można sprawować z każdego miejsca na świecie. No i czynsze za najem biur tam są niższe – to mówiąc wykonał coś w stylu mrugnięcia okiem, na znak, że to taki żarcik. – Poza tym, kilka razy byłem w Prusach i muszę panu powiedzieć, że tamtejsza ziemia bardzo mnie urzekła – Waśniewskiemu wydało się, że słowo „urzekła” wypowiedział ze szczególnym akcentem.
- W Prusach? Tzn. chodzi Panu o Kujawy i Pomorze?
- A tak, tak. Kujawy i Pomorze – szybko poprawił się Jungingen. Następnie wstał od stołu i kontynuował na stojąco.
- Nie będę sprawdzał Pana wiedzy z zakresu finansów, bo tę już sprawdziliśmy podczas testu i wiemy, że jest Pan świetnie przygotowany. Bardziej interesują mnie Pana poglądy… Rozumie Pan? Zatrudniając kogoś na tak ważne stanowisko jak prezes polskiego oddziału musimy mieć pewność, że myśli Pan podobnie jak zarząd tej firmy, akceptuje Pan jej działania i kierunki rozwoju.
- Ależ to zrozumiałe, Panie…- tu Jungingen gwałtownie przerwał mu ruchem ręki.
- Przypuśćmy, że… wchodzimy na rynek z nowym produktem finansowym, który ma całkowicie zmarginalizować naszych konkurentów i spowodować odpływ ich klientów właśnie do nas. Załóżmy, że wydając grube pieniądze na kampanię medialną proponujemy polskiemu klientowi produkt, który jest połączeniem ubezpieczenia na życie i funduszu oszczędnościowego. Jak Pan wie nikt nie lubi długo oszczędzać. Proponujemy więc klientom podpisanie umowy na 10 lat z możliwością odstąpienia w każdym momencie i wypłaty pełnej kwoty wraz z odsetkami już po pół roku. Oprocentowanie jest bardzo wysokie – 10 proc. w skali roku. Jak Pan ocenia szanse tej oferty na rynku? – zwrócił się do Waśniewskiego, który tym razem nie udawał skupienia, tylko rzeczywiście słuchał bardzo uważnie.
- Sądzę, że taka lokata zdobyłaby masę klientów – odpowiedział szybko
- Dlaczego?
- Bo daje wysoką stopę zwrotu i możliwość odstąpienia od umowy bez straty odsetek.
Ulrich von Jungingen wykonał kilka kroków w prawo. Po czym zatrzymał się na chwilę, spojrzał na ścianę, gdzie – jak zauważył również Waśniewski – wisiało zdjęcie przedstawiające rozciągającą się między dwoma konarami drzewa nić pajęczą a niej dużego pająka z białym krzyżem. Następnie obrócił się i wykonał kilka kroków w lewo, gdzie znów się zatrzymał.