Urlich von Jungingen
- A więc to ty… powiedział cicho Waśniewski. Na te słowa Jungingen zamilkł i obrócił się. Spojrzał na otwartą szafę i wiszący tam płaszcz. Zaśmiał się.
- No nareszcie się domyśliłeś. Tak to ja. To ja! We własnej osobie. Ulrich von Jungingen prezes Shmidtt Europe Company! – to ostatnie słowa jakby krzyknął.
– Kiedyś byliśmy już na waszym rynku i nam się nie udało. Teraz nie powtórzymy tego błędu!
Waśniewski wstał i zaczął cofać się w stronę drzwi.
- Co robisz? – Jungingen się zaniepokoił
- Jesteś wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego – nie oszukasz mnie ani nie zwiedziesz! Znów chcecie palić i mordować! Nawracać mieczem!
Obrócił się gwałtownie i zaczął biec. Szarpnął za klamkę. Na zewnątrz w wąskim korytarzyku natknął się na grupkę oczekujących. Waśniewski krzyknął:
- Nie idźcie tam! To wielki mistrz!
Dziewiętnaście twarzy wpatrywało się w niego w osłupieniu. Waśniewski szybko, z trudem łapał powietrze.
- Wielki mistrz finansów. Zgadza się – odpowiedziała mu uśmiechnięta, wymalowana lalunia, której nogi podziwiał podczas testu wiedzy kilka godzin temu.
- Nie! – krzyknął Waśniewski – to Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego! Ulrich Von Jungingen! Oni planują podstępnie wejść na nasz rynek! Chcą nas podbić! – krzyczał Waśniewski. Mają białe stroje z czarnymi krzyżami! – nie umiał opanować głosu. Nie idźcie tam! To oszuści!
- Uspokój się! – ktoś krzyknął z boku. Waśniewski obrócił głowę i spostrzegł opiekunkę rekrutacji, która ich tu przyprowadziła. Kobieta stała kilkanaście metrów od niego. Miała na sobie długi biały płaszcz z wielkim czarnym krzyżem.
– Czy o taki strój ci chodziło? - Waśniewski nie zdążył odpowiedzieć. Grupa zdezorientowanych ludzi spoglądała na całą scenę w ciszy i napięciu.
Kobieta roześmiała się: –To tradycyjny ubiór kadry zarządzającej Shmidt Company, używamy go wyłącznie podczas oficjalnych uroczystości, wręczania nagród okolicznościowych czy też jubileuszy powstania naszej firmy. Ten z was, kto będzie nowym prezesem, też będzie nosił taki płaszcz – na te słowa kilka osób chwyciło za rąbek, by przekonać się czy jest miły w dotyku.
- Zdrajcy! - Wycedził przez zęby Waśniewski. Rzucił się w stronę kobiety, by zerwać z niej białą pelerynę, ale poczuł jak coś mocno szarpnęło go z tyłu i wykręciło ręce. Zdołał obrócić głowę. Zauważył za sobą dwóch umięśnionych facetów w uniformach z napisem OCHRONA. Jeden z nich założył Waśniewskiemu uchwyt za szyję. Następnie zaczęli go ciągnąć w stronę drzwi. Waśniewski obserwował jak grupa ludzi i kobieta w białym płaszczu patrzą na niego i śmieją się z politowaniem. Chciał jeszcze krzyknąć „zdrada!” ale nie zdołał, bo ochroniarz zacisnął uścisk na karku.
Po chwili Waśniewski poczuł gwałtowne uderzenie ciałem o beton. Drzwi siedziby Shmidtt Financial Company się za nim zamknęły.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------