"Jak walczyłem z komuną"
Czym była komuna ? Dla mnie to późne lata 70-te i lata 80-te dwudziestego stulecia. Czas przypadający na ostatnie klasy podstawówki i szkołę średnią.
To brak wszystkiego. To uwłaczające ludzkiej godności kolejki w sklepach. To mięsny znajdujący się na parterze czteropiętrowego bloku, w którym mieszkałem z rodzicami i siostrą. To tłum ludzi w tym sklepie rosnący z każda sekundą od momentu podjechania od zaplecza ciężarowego samochodu z metalowymi pojemnikami.
Z racji posiadania mieszkania w bezpośrednim sąsiedztwie masarni byliśmy uprzywilejowani, bo słysząc charakterystyczne szuranie metalowych pojemników o podłogę w sklepie, za dwie, trzy minuty mogliśmy w stanie ustawić się w kolejce i oczekiwać, co też w tym tygodniu „rzucili”. Określenie tłumu ludzi kłębiącego się w mięsnym mianem „kolejki”, to jak określenie Fiata 126p mianem wygodnego rodzinnego samochodu. Po kilkunastu minutach od odjazdu samochodu dostawczego, ciąg ludzi oczekujących na kupno kawałka wędliny lub mięsa, których nazwanie klientami brzmiało prawie jak oszczerstwo, przekształcał się w kolejkę podwójną, potrójną i poczwórną.
Przy samej ekspedientce sprzedającej towar nie było już mowy o jakiejkolwiek kolejce, nawet poczwórnej. W tym miejscu falował zbity kłębek obywateli PRL-u dopychający się bez ładu i składu do głównej lady.
Dla porządku – było tak: wchodząc do sklepu po prawej stronie stała znudzona kolejka ludzi bez większych nadziei na to, że cokolwiek zostanie dla nich. W środku, przy ladzie dziki falujący i przepychający się łokciami tłum. Z lewej , tak zwana kolejka dla osób uprzywilejowanych , to jest kobiet w ciąży, inwalidów i matek z dzieckiem na ręku. Niby uprzywilejowana, a jednak równie ściśnięta i kłębiąca się. Bo cóż to był za problem udać inwalidę lub pożyczyć od sąsiadki dziecko w wieku do 4 lat, wziąć go na rękę i udać się do mięsnego ? Żaden problem. Stąd, gdzie nie popatrzeć tłum był równie gęsty i tak samo ściśnięty. Wytrzymanie w nim więcej niż kilkanaście minut graniczyło z cudem. Brakowało powietrza, miejsca na oddychanie i przede wszystkim towaru. Scenerii tej towarzyszył niesamowity krzyk, wrzaski i tumult z którego dawało się czasem wyłowić pojedyncze, wypowiadane z wielkimi emocjami i natężeniem głosy :
- Nie puszczać tam kurwa od przodu, pchać ile sił, to się skubańce nie wcisną !
- Kiedyś pani tu stała, ja od godziny tu już kwitne i nikogom nie widziała !
- Patrz go pan, niby patrzy co przywieźli, a do kolejki się cichaczem wpierdala ! Wypad stąd dziadu pieroński !
- Ja dziad pieroński ?! Stoję tu od dawna pedale jeden, O ! Ta pani widziała ?