Urlich von Jungingen
Waśniewski wolał się nie pchać i poczekać aż inni zaspokoją ciekawość. Kiedy w końcu zrobiło się luźniej, podszedł i dowiedział się, że będzie wchodził jako trzeci. Miał dobry wynik z pierwszego etapu rekrutacji – 97 punktów za oceny z egzaminów końcowych na studiach, skończone kursy i tym podobne.
Do gabinetu przyszłego szefa weszła już pierwsza osoba, a Waśniewski usiadł na fotelu. Zatopił się w myślach. Przypomniał sobie, że Krzyżacy towarzyszyli mu przez całe dzieciństwo. Nie tylko w opowieściach ojca. Miał też całą armię żołnierzyków i rycerzy – wśród nich także tych z krzyżami na piersi. Raz nawet był ze swoją klasą na wycieczce w Malborku. No tak… Krzyżacy. Ojciec mu opowiadał, że krzyżacy pragnęli zniszczenia Polski. Chcieli ją powoli rozebrać. Byli jak pająki co plotą sieci. Waśniewski pomyślał, że taką siecią jest też Shmidtt Company. Wchodzi do jakiegoś kraju na jego własne zaproszenie, a potem umacnia swoją pozycję, buduje kolejne oddziały jak zamki, twierdze – tyle że zamiast zaciężnych rycerzy walczy przy użyciu kredytów i lokat. Czy Shmidtt to tacy nowocześni Krzyżacy? Krzyżacy XXI wieku?
Oderwał się w końcu od tych dywagacji, kiedy drzwi się otworzyły. Pora na niego. Podniósł się zgrabnie – uśmiechnął do wychodzącego, by samemu przestąpić próg. Wszedł starając się jak mógł, by wyglądać na pewnego siebie. Przed nim stała szansa na wymarzoną karierę.
Wnętrze pomieszczenia nieco go zaskoczyło. Panował półmrok. Rolety w oknach były częściowo zasłonięte. Znajdował się w przedpokoju, dostrzegł, że w pokoju głównym centralne miejsce zajmowało duże, dębowe biurko przy którym odwrócony do niego tyłem stał mężczyzna. Człowiek ten, usłyszawszy, że ktoś wszedł, obrócił się - wtedy Waśniewski dostrzegł, że był to jegomość postawny i dostojny. Jeden szczegół wyglądu zaskoczył go – około pięćdziesięcioletni mężczyzna miał długą, białą brodę.
- Dzień dobry – rzekł do niego po niemiecku – zapraszam Pana – to mówiąc wskazał krzesło naprzeciwko biurka.
Waśniewski trochę się zawahał, ale nie stracił rezonu.
- Dzień dobry – odpowiedział również po niemiecku, z nienagannym akcentem. Następnie podszedł i usiadł przy biurku.
- Jak pan zapewne wie nazywam się Ulrich von Jungingen, pochodzę z Brandenburgii i w branży finansowej pracuję co najmniej od Średniowiecza – to mówiąc zaśmiał się.
Po chwili wziął z biurka jakieś papiery i zaczął przeglądać. Waśniewski siedział naprzeciwko, próbując przewidywać kolejne wydarzenia.
- Pan Piotr Waśniewski, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego, 5 lat na stanowisku kierowniczym w Banku Rolno – Spożywczym – Ulrich Von Jungingen mówił to wszystko pod nosem, nie patrząc przez moment na Waśniewskiego. W końcu nagle podniósł wzrok i zwrócił się bezpośrednio do niego.
- Gratuluję Panie Piotrze. Wypadł pan najlepiej na naszym teście. Mamy już wyniki. 98 punktów.
- Dziękuję – odpowiedział Waśniewski, który mimo dobrych wiadomości nie mógł się wyzbyć zaniepokojenia. Nie wiedział dokładnie z czego ono wynikało, ale czuł, że miało związek z mężczyzną naprzeciwko.