Urlich von Jungingen

Autor: marcinjerzymonet
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-To, co słyszałeś… Klient nie musi być informowany o wszystkim od razu, prawda? – spojrzał na Waśniewskiego robiąc teatralną minę – Czy musimy mu mówić co konkretnie jest w każdym paragrafie, każdego załącznika do regulaminu?

Jego pytanie zawisło w powietrzu… Waśniewski milczał. Jungingen stał nad nim z tym samym teatralnym wyrazem twarzy.

- Komisja Nadzoru Finansowego na to nie pozwoli… – wycedził cicho Waśniewski, czuł że na karku pojawiły mu się krople potu.

- Oj – Komisja Nadzoru Finansowego da się przekonać – szybko odpowiedział mu Jungingen, podrapał się po brzuchu i serdecznie się zaśmiał.

- Jak sprawa się wyda, firma straci wizerunkowo.

- Ale zyska finansowo, prawda?

Waśniewski nie odpowiedział. Znów stali bez ruchu.

- Mówiąc otwarcie: nasz człowiek tutaj będzie musiał wprowadzić właśnie taki produkt. Czy Pan panie Piotrze będzie gotowy, by to wykonać, biorąc pod uwagę różne przyszłe konsekwencje? – spojrzał Waśniewskiemu prosto w twarz.

- Ależ Panie prezesie, to oznacza grabież ludzkich oszczę…!  - Waśniewski bał się dokończyć to zdanie. – Na wielką skalę – dodał po chwili.

Jungingen milczał. Przechadzał się jedynie po pokoju to w prawo, to w lewo. Krępująca cisza się przedłużała.

W umyśle Waśniewskiego panował zupełny chaos. Nie był pewien czy to, co słyszał przypadkiem nie było jakąś fantasmagorią. Przedstawiciel Shmidtt Company, jednej z najbardziej znanych i cenionych marek w świecie finansów proponował mu zupełnie otwarcie oszukiwanie i wprowadzanie w błąd klientów? Kroki von Jungingena stawały się coraz głośniejsze, a przynajmniej tak brzmiały w uszach Waśniewskiego. Jakby prezes stąpał nie po lśniących nowością panelach podłogowych, a po potężnych kamiennych schodach.

- Ponawiam pytanie. Czy byłby pan gotowy to zrobić?  Potrzebuję jednoznacznej odpowiedzi: TAK bądź NiE – Von Jungingen dobitnie zaakcentował ostatnie słowa.

Waśniewski czuł, że nogi lekko zaczynały mi się trząść. Miał wrażenie, że gdyby zaczął teraz coś mówić, trząsł by mu się również głos.  Posada wymykała mu się z rąk. Może to wszystko było żartem? Jakąś grą? Kątem oka starał się obserwować von Jungingena… Co to za człowiek? Cóż za dziwna rozmowa? Von Jungingen – znał to nazwisko, brzmiało jakby z dawnej opowieści… Zauważył, że brodaty mężczyzna podszedł do szafy, która mieściła się przy biurku. Poluzował krawat i uchylił jej drzwi. Wewnątrz wisiała marynarka. Z jej  kieszeni, Jungingen wyciągnął paczkę papierosów. Jednego wsadził sobie do ust i bezceremonialnie zapalił.

- A więc? Waśniewski? Decyzja. Jesteś najzdolniejszym z grupy kandydatów – nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Pomyśl o tym, co cię czeka: będziesz wśród najlepszych, wśród elity finansowej nie tylko w Polsce ale i w całej Europie – Jungingen mówił to do niego co chwilę zaciągając się papierosem, jednak Waśniewski już na niego nie patrzył. Jego wzrok utkwiony był nieruchomo w otwartą szafę, a konkretnie w to, co wisiało obok marynarki von Jungingena. Dostrzegł tam bardzo wyraźnie długi, biały płaszcz z wielkim czarnym krzyżem… Nagle wszystko stało się jasne.

ULRICH VON JUNGINGEN – Wielki Mistrz Zakonu Krzyżackiego – te słowa ukazały mu się w myślach niczym błysk. Były jak objawienie. Ujrzał brodatego rycerza odzianego w biały płaszcz z czarnym krzyżem. Widział go w centralnym punkcie chaosu. Siedzącego na koniu w samym środku wielkiej bitwy, walki na śmierć i życie. Rycerz ten ostatkiem sił odganiał się mieczem od hordy ubranych w wilcze skóry przeciwników, którzy razili go ostrymi drewnianymi pikami.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
marcinjerzymonet
Użytkownik - marcinjerzymonet

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-10-31 20:58:11