Uniwersum Metro 2033 - Stoyan
Przeszedł pomiędzy porozrzucanymi skrzyniami z zaopatrzeniem a olbrzymią cysterną, kierując się w stronę wejścia do najmniejszego schronu.
Zapukał trzy razy jak puka listonosz. Z interkomu przy żelaznych drzwiach dało się słychać trzaski, dźwięki tłuczonego szkła i głośne przekleństwo.
-Czego kuźwa?! - wydarł się Chodek.
-To ja profesorze, ale chyba nie w porę.
-Stoyan? Właśnie ciebie tutaj potrzebowałem.
Nim skończył mówić, drzwi stały już otworem. Stalker ze zdziwieniem spojrzał w ciemność przed nim.
"Niedobrze, gdy robota sama się w ręce pcha" - pomyślał i wszedł do śluzy kontrolnej, którą rozbłysła na czerwono. Moment później, spadł na niego deszcz zmywający z niego promieniotwórczy pył i drogowy kurz.
CZĘŚĆ 3
-Przestań na litość boską!
Stalker przestał stukać w ogromną kapsułę, w której w nieznanej substancji unosił się humanoidalny stwór z mackami i za każdym razem, gdy stukał w szybę, ten odpowiadał tym samym.
-Czyli podsumujmy: mam iść z nieznaną mi grupą żołnierzy do kompleksu laboratoryjnego, aby zrobić rekonesans i sprawdzić, czy wszystko gra? Dlaczego po prostu nie zajmiecie tego obszaru? Wiesz ile miałbyś tam miejsca do pakowania mutantów w formalinę? – Stoyan rozwalił się na krześle naprzeciwko profesora.
-Myślisz, że nie próbowaliśmy? Tam jest coś nie tak, dlatego wysyłamy tam zwiad co kilka tygodni. Kierownictwo chce mieć pewność, że żadni bandyci czy wywrotowcy nie przejmą kompleksu i nie znajdą rozwiązania, jak dostać się do środka. Moim przełożonym marzy się mieć laboratorium na własność. Chcą wgryźć się w temat, ale za bardzo nie wiedzą jak. Zwiadowcy zawsze wracają z niczym. Pusto. Wszystko zamknięte na głucho. Jedynie kilka głównych korytarzy i pomieszczeń jest dostępnych, wszystkie zagracone po sufit. Jedyne interesujące miejsce z naukowego punktu widzenia to reaktor fuzyjny, jednak uległ on awarii. Naprawimy go, gdy uda nam się dostać do pokoi kontrolnych. Na razie nasi wchodzą i wychodzą. Czasem odstrzelą parę mutantów przed wejściem i to wszystko
-Więc w czym problem?
-Tak dzieje się wtedy, gdy jakaś większa grupa pojawi się w laboratorium. Samotni stalkerzy, którzy udają się tam na łowy, nie wracają albo wracają...inni.
-Sprecyzuj "inni".
-Wracają bez broni i wyposażenia, bełkoczą i w ciągu następnych kilku dni, umierają.
-Pole psioniczne?
-Być może, albo rodzaj jakiegoś grzyba. Tylko dlaczego nie działa on na zwiad, który wysyłamy?
-Może to jakiś sprytny mutant, który woli nie atakować większych grup ludzi, tylko woli zaczaić się po cichu na pojedynczych "podróżnych"?
-I wypuszcza ich? To nie trzyma się kupy - profesor nalał sobie kawy do kubka i usiadł naprzeciwko stalkera.
-A próbowaliście wysłać tam ludzi, aby przenocowali kilka dni, zrobili jakieś pomiary, spróbowali dostać się gdzieś w głąb kompleksu?
-A jak myślisz? Dwudziestu ludzi siedziało tam przez tydzień, mieli ze sobą precyzyjną aparaturę do pomiaru. I wiesz co? Wielkie gówno. Nic. Zero radiacji. Zero pól psionicznych. Zero mutantów. Jak w pieprzonej kostnicy. Cicho i pusto.
-To może jakiś mały garnizon niedaleko kompleksu, żeby ludzie nie musieli tyle łazić.
-Odpada, dostarczenie zapasów, ogrzewania, prądu i wszelkich potrzebnych rzeczy nie kalkuluje się w dłuższym okresie czasu, wszelkie drogi odcięte z powodu poziomu radiacji, której w samym laboratorium nie ma. Przejdą tylko nieliczne, niewielkie grupy zwiadowcze, ciężki sprzęt tam nie wjedzie, nie wwieziemy tam zapasów ani nie wylądujemy śmigłowcami.