Uniwersum Metro 2033 - Stoyan
- Może tutaj coś znaj...
I nagle znalazł się w ciemnym pokoju. U jego stóp leżały róże. Setki, nie, tysiące róż. Obejrzał się. Nikt za nim nie stał. Oddział klonów rozpłynął się w powietrzu. Wyjrzał na korytarz. Cały w mroku. Wszystkie światła zgasły, nawet czołówka nie mogła przebić się przez szczelną barierę ciemności.
"Jeśli ktoś nas wkręca, to robi to naprawdę dobrze"
Wtem usłyszał muzykę. Przed nim, wśród róż, siedział na krześle jakiś facet, odwrócony plecami. Ubrany był w smoking i grał na skrzypcach "Dla Elizy" Beethovena.
- Hej ty! Kim jesteś i co tutaj robisz?
Stalker podszedł do skrzypka i szarpnął nim odwracając go.
Muzyka raptownie się urwała, ciało muzyka rozsypało się w pył, skrzypce i smyczek upadły, a głowa potoczyła się wśród róż. Z ziemi spoglądała idealnie zakonserwowana ludzka czaszka.
„Dość tego pieprzonego przedstawienia, spadam stąd!”
Rzucił się jak wściekły w stronę korytarza i… wrócił do swoich kompanów.
- Dowódco? Na pewno chcesz wejść do tego pomieszczenia? – zapytał jeden z klonów obserwując wyłamane drzwi i swojego dowódcę
- Co?! – dowódca spojrzał zakłopotany na drużynę, która bacznie go obserwowała
„Nie może być! Dość tej farsy! Ci idioci mnie wkręcają! Ja ich nauczę!”
- Ściągać te skafandry! Po kolei, każdy ma pokazać mi twarz, natychmiast, kur*wa! – zakrzyknął i demonstracyjnie ściągnął i odrzucił maskę ze swojego egzoszkieletu
- Ale dowódco, w powietrzu mogą znajdować się jakieś…
- Nie dyskutujcie, żołnierzu! Wykonać rozkaz!
Zdziwione klony zabrały się do ściągania swoich skafandrów.
- Cholera, nie mogę tego rozpiąć – jeden z żołnierzy szarpał się ze swoim strojem, na próżno próbując odczepić maskę.
- Cholera, ja też nie! – krzyknął następny
- Jak tu cholernie gorąco… - wyspał kolejny
Klony sapały, zipały i szarpały się ze swoimi strojami. Wyglądało to tak, jakby byli zarażeni jakąś straszliwą chorobą, która toczy ich ciała od środka. Za nic w świecie nie mogli się ochłodzić, za żadne skarby świata nie mogli ściągnąć strojów.
Krzyczeli. Nieludzko wyli. Tłukli rękami o ciało.
A stalker stał i patrzył przestraszony. Poczuł falę ciepła, która ogarnia jego ciało i umysł. Wewnętrzny głosik krzyknął.
„Uciekaj! Uciekaj stąd!”
Stoyan rzucił się po raz kolejny do ucieczki. Mijając jednego z klonów zobaczył w jego wizjerze setki konstelacji, mgławic, białych karłów i czerwonych olbrzymów. Jakby cała galaktyka skupiła się w wizjerze klona i nadawała transmisję. To samo stało się z resztą jego towarzyszy. Przyciemniane szkło chroniące ich twarze, rozbłysło i ukazało fantastyczne obrazy. U jednego płonęło ognisko, inny wyświetlał serial „Alf”, a jeszcze inny „szumiał” czarno białym ekranem i wielkim napisem „brak sygnału”.
Biegł i mijał ich po kolei. Czuł się jak w salonie RTV, ale uczuciu temu nie towarzyszył sielski nastrój zakupów.
Oglądając się przez ramię zobaczył jak jeden z opętanych unosi miotacz płomieni i z krzykiem celuje w resztę oddziału. Nie usłyszał jednak krzyku płonących ludzi. Wpadł na betonową ścianę. Upadł z łoskotem. Z rozbitego nosa pociekła krew. Spojrzał w górę.
„Ściana musiała zostać wzniesiona niedawno, beton jest świeży. Ale kiedy do cholery to wybudowali?”
Zaczął obmacywać ścianę. Nagle za plecami usłyszał dziecięcy głosik.
- Czego tu szukasz, złamasie?
Gdy się odwrócił, słodka dziewczyna w niebieskiej sukience wychylając się z jednego z pomieszczeń, pokazywała mu środkowy palec i uśmiechała się.