Ulice Calleh
-Mało - powiedziała skrzywiona - Zwijamy się stąd zanim nas ktoś zauważy.
-Racja - powiedziałem dysząc jeszcze, po czym wszedłem za nią do starego magazynu zamykając za sobą klapę.
Nie mając innego pomysłu na życie zostałem złodziejem, a że nie szło mi w tym najlepiej pewnego razu wpadłem w niezłe tarapaty, z który wyciągnęła mnie Sara - piękna brunetka, z która właśnie rozmawiałem. To ona nauczyła mnie wszystkiego na temat przeżycia w tym opuszczonym przez boga mieście. Nie wiem jak potoczyłyby się moje losy bez niej. W każdym bądź razie od tamtego czasu trzymaliśmy się razem, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a może nawet czym więcej. Miałem przynajmniej nadzieje, że kiedyś będę mógł zakończyć taki tryb życia i zacząć zarabiać jak normalni ludzie, choć wątpiłem czy miałem na to jakiekolwiek szanse. Sara zawszę powtarzała, że trzeba być dobrej nadziei. Była niepoprawną marzycielką potrafiła godzinami mówić o tym jakie ona będzie kiedyś prowadziła życie, nie podzielałem jej zdania, ale bardzo lubiłem słuchać jej opowieści. Nie wiem czemu, może dlatego, że dodawały mi one otuchy w tych trudnych czasach i chociaż cień nadziei. Myślę, że ona o tym wiedziała, dlatego tyle mi o tym mówiła. Wspaniała z niej była dziewczyna.