Ula
- Też tak sądzę. Ale jest jeszcze coś. Dziś rano w radiu słyszałem, że mają nadejść pierwsze śniegi i to od razu dość obfite. Jeśli się tak stanie, to prawdopodobnie będziemy odcięci od świata. Możliwe, że całkiem długo. Wiesz, nikomu się za bardzo nie chce odśnieżać tylu kilometrów dla tych kilku osób żyjących u nas.
Myślał, że tą informacją tylko ją dobije, ale owa copywriterka uśmiechnęła się tajemniczo i spokojnie pokiwała głową w zamyśleniu. Cóż, nigdy zbyt dobrze nie rozumiał kobiet. Wysiadł więc z samochodu i zajął się wciąganiem jej wozu na lawetę.
***
Stała się rzecz zadziwiająca. Prognoza pogody sprawdziła się co do joty. Jeszcze tego samego dnia wieczorem temperatura gwałtownie spadła, a z ciężkich chmur poczęły spadać wielkie płatki śniegu w ilości tak dużej, że ograniczyły widoczność skuteczniej od mgły. Z braku lepszego zajęcia Ula siedziała z kubkiem gorącej czekolady w barze i obserwowała pierwszy w tym roku pokaz potęgi zimy. Była całkiem sama, nawet Eryk gdzieś się zapodział, więc nikt nie zakłócał jej skomplikowanych rozmyślań.
Cały dzień gdzieś się to w niej kłębiło, kiedy przenosiła większość swoich rzeczy do jednego z nieużywanych pokoi i kiedy obserwowała Olafa rozkręcającego jej wóz. Również kiedy później spacerowała zwodniczo podobnymi ulicami tej oazy ludzkości pośrodku niczego, ciągle czuła jak przewalają się przez jej głowę kolejne batalie różnych racji i argumentów. W końcu teraz, pod koniec dnia była w stanie w miarę jasno sformułować to, co czuła i myślała o całej sprawie.
Otóż, była całkiem zadowolona. Choć na początku bała się tej myśli, to jednak z czasem ją zaakceptowała i pozwoliła jej rozlać się przyjemnym ciepłem po całym ciele. Cieszyła się z tych przymusowych wakacji, ponieważ decyzję o przeprowadzce podjęła kierując się głównie negatywnymi emocjami związanymi z chłopakiem, który niemalże z dnia na dzień porzucił ją dla innej. Przez jakiś czas męczyła się w tym mieście, w którym tak dużo miejsc przypominało jej o chwilach spędzonych wspólnie z nim. Nie potrafiła też przestać obawiać się tego, że któregoś dnia spotka go na ulicy z tą nową. Nie wiedziała co wtedy zrobi. Tak więc kiedy pojawiło się w miarę racjonalne uzasadnienie dla wyniesienia się z tego coraz bardziej duszącego ją miasta to skwapliwie z niego skorzystała. Zrobiła to nawet wbrew temu, że zaczynało do niej docierać, że w gruncie rzeczy nie lubi swojego zajęcia. Zawsze marzyła o pisaniu książek i poezji, jednak otoczenie, zwłaszcza w postaci rodziców, nieustannie nakłaniało ją do zajęcia się „czymś konkretnym”. W końcu w wyniku wielu kompromisów skończyła jako copywriterka. Była w sumie wdzięczna za tę okazję do przystanięcia w biegu i zastanowienia się nad swoim życiem.
Akurat kiedy w pełni pozwoliła sobie na zaakceptowanie tych myśli i odczuła z tego powodu dawno zapomnianą błogość, to z kurtyny śniegu za oknami wyłonił się opatulony kształt, który z impetem wpadł do środka baru.
- Kurwa, ale pogoda. Zimno jak cholera, wieje, pada. Nic tylko się napić, co nie?