Ula
Po głosie poznała, że musi to być dziewczyna, którą widziała rano. Dopiero po chwili zobaczyła jej twarz, kiedy tamta zdjęła kaptur i odwinęła z twarz gruby szalik. Ula nie wiedziała, czy powinna odczytywać to pytanie jako zaproszenie do jakiejś posiadówy, więc tylko mruknęła cos niezobowiązująco. Jej nowa znajoma nie wydawała się tym jednak przejmować.
- Nie wiesz gdzie się podział ten typ co tu pracuje? Muszę się wypić coś gorącego, bo czuję jak zamarzam.
- Nie mam pojęcia gdzie jest. Myślę, że się nie obrazi, jak się sama obsłużysz.
- Dobry pomysł, zaraz umrę.
Kiedy tamta weszła za kontuar to drzwi otworzyły się ponownie. Tym razem stanął w nich nie mniej ośnieżony Olaf. On jednak sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie dostrzegał panującej aury. Nie przejął się również tym, że tamta weszła do kuchni. Od razu zwrócił się w stronę Uli.
- Tak myślałem, że cię tu znajdę. Jeśli nie masz co robić to zapraszam do siebie na grzańca.
W jednej sekundzie przewaliły jej się przez głowę wszystkie obiekcje związane z tym, że miałaby pójść wieczorem do domu w gruncie rzeczy nieznajomego mężczyzny i to jeszcze po to, żeby pić z nim alkohol. W następnej sekundzie wszelkie wątpliwości zniknęły. W końcu skoro miała korzystać z okazji do zastanowienia się nad swoim życiem, to dlaczego nie miałaby skorzystać z okazji do poznania nowych ludzi? Po usprawiedliwieniu się w taki sposób założyła kurtkę i wyszła z Olafem w ciemność. Ostatnim spojrzeniem, którym obrzuciła bar zobaczyła zaskoczoną i nieco zazdrosną minę tamtej dziewczyny.
***
W kominku ochoczo trzaskał spory ogień, z kubków pełnych gorącego wina unosił się aromatyczny zapach, a oni siedzieli na wygodnej kanapie ustawionej tak blisko paleniska jak tylko było to możliwe. W pokoju panował przyjemny półmrok, jako że kominek stanowił jedyne źródło światła. Ula szybko poczuła się swobodnie w towarzystwie nowego znajomego, który okazywał się zyskiwać przy drugim i trzecim wrażeniu, co niestety nie było bardzo częste.
- Więc jak to się stało, że zająłeś się warsztatem? Nie obraź się, ale wydaje mi się, że stać cię na wiele więcej.
- Nie mam się o co obrażać. Masz rację, nie zawsze to robiłem. Owszem, pasjonowałem się motoryzacją, ale na co dzień byłem dziennikarzem w mieście.
- Serio? A o czym pisałeś?
- No jak to o czym? O samochodach.
- W sumie logiczne. Ale dlaczego wróciłeś tutaj?