This Noisy Silence
- Nie.-
- Świetnie, mamy wolne. Chodźmy na piwo do jakiejś knajpy. - rzucił z sarkazmem Belgin. - Znasz tu jakąś? -
- Najbliżej będzie chyba "Alchemik". Jakieś dwieście wiorst na wschód. - odparł ponuro niższy adept.
- Czyli spędzamy czas po studencku. Wersja alternatywna. -
- To znaczy jak, Czarny? - spytał Soner, ale czarnowłosy zdążył już wczołgać się do namiotu i zawinąć w śpiwór. Po chwili dobiegło stamtąd głośne chrapanie.
- Ten facet będzie dobrym magiem. Ma wszystkie potrzebne umiejętności. - mruknął pod nosem rudy uczeń. Obrócił się ku mistrzowi - ten nie zmienił pozycji nawet odrobinę.
Spojrzał w niebo. Lodowaty wicher naganiał coraz cięższych i ciemniejszych chmur, zapowiadało się na ulewę.
Z westchnieniem zabrał się do ustawiania pozostałych dwóch namiotów.
***
- Kurna, on jeszcze leży? - po raz kolejny chłopak zbudził się w mroku, zwinięty przy palenisku. Ognisko ledwie się tliło. - Co mu jest? - powtórzył ten sam głos, rozpoznał Belgina. Czarnowłosy oświetlił polanę.
- Nigdy jeszcze tak długo nie Słuchał. - w srebrnej poświacie Soner ujrzał sylwetkę starego czarodzieja, spoczywającą na skale w dokładnie tym samym, co dobę temu, położeniu. Studenta zmroziło straszne przypuszczenie: "A jeśli..."
- No nie, jak ten pierdziel wykitował, to się tępą brzytwą potnę! - Wyższy z adeptów doskoczył do maga, zbliżył różdżkę do jego twarzy.- Kto mi da zaliczenie?! Hej, mistrzu Aslan! - potrząsnął starym - Żyje pan?!
Kompletny brak reakcji, w słabym świetle oblicze staruszka wyglądało jak woskowa maska. Soner przyłożył dwa palce do szyi starego - wyczuł puls.
- Żyje, ale jest nieprzytomny.- oznajmił.
- Do stu tysięcy czortów śpiewających ludowe piosenki i jednego grającego na bałałajce! - wściekł się czarnowłosy. - Obudź go! -
- Jak? Nie jestem uzdrowicielem.-
Mag nie reagował na nic. Polewanie wodą, uderzanie po twarzy, iskry, wrzask do ucha - bez rezultatu. Zdawał się spać, snem głębokim prawie jak śmierć, bez najmniejszego gestu - tylko usta lekko się poruszały, jakby szeptał bezgłośnie zaklęcia.
- Ojapierniczę. - załamał ręce Belgin. - Jak go postawić na nogi? -
- Lepiej poczekać, aż sam się obudzi.-
Czekali. Zawinęli starego w koc i położyli w namiocie. Rozniecili ponownie ognisko.
- To przez ten cholerny kamulec, on jest jakiś przeklęty! - desperował wąsacz - trzeba stąd wypierniczać, Rudy, tak szybko się jak się da! -
Soner spojrzał na ciemną sylwetkę głazu, majaczącą w mroku na skraju polany.
- Bzdura, Czarny. - stwierdził spokojnie. - Gdyby na tym miejscu ciążyła klątwa, Aslan ominął by je szerokim łukiem. Wiele można mu zarzucić, ale nie to, że jest szalony. -