Tęsknota (Malarz 7)
Kryspin szedł z energią napływającą do wnętrza. Chyba coś mu się udało. To, że w klinice zjawił się Tomasz, to, że stan zdrowia Leny się ustabilizował, ojciec dostał sakrament, a teraz czekała na niego w kawiarni piękna kobieta – poczuł samozadowolenie wypierające powoli chaos w którym jeszcze tkwił przed chwilą. Teraz wszystko musiało się poukładać.
Kiedy dotarł do kawiarni ujrzał tygrysi wzrok kobiety z którą się umówił i jej waleczną minę. To nie zapowiadało miłego wieczoru, a przynajmniej było znakiem, że o ten miły wieczór trzeba będzie trochę powalczyć, bo łatwo nie przyjdzie. Najpierw rzucił człowiekowi za ladą zamówienie na kawę, a następnie usiadł naprzeciw Joanny i pośpiesznie zaczął wypakowywać swój szkicownik , oraz ołówki. Przy okazji mówił.
- Siedź tak i nie ruszaj się. Fantastyczna mina. Muszę to uchwycić.
- Dobrze, że ci się podoba, bo na inną chwilowo nie masz co liczyć. Tak właściwie to poprosiłabym o streszczanie się, bo jestem po całym dniu pracy i chciałabym już jechać do domu.
- Zamówić ci kawę, albo coś? - rysował
- Już wypiłam kawę, zjadłam, przemyślałam parę rzeczy o których ostatnio nie miałam czasu myśleć…
- No widzisz. Więc czekanie jednak ci się opłaciło. Teraz, jakbyś mogła nic nie mówić. Muszę uchwycić usta. Zrób jeszcze raz taką naburmuszoną minę. Cudownie wargi ci się przy tym wydymają. Mówiłem ci już, że jesteś piękna? – uśmiechnął się patrząc na nią z zachwytem - Masz cudowną twarz. W każdym centymetrze. To nie jest ta mina – skarcił.
- Za chwilę stąd wyjdę i nie będziesz miał żadnej miny.
- Właściwie ta też jest piękna, ale muszę zmienić kartkę i zacząć od początku. Możesz przez chwilę się nie ruszać? Bardzo proszę. – Przełożył kartkę w szkicowniku zabierając się natychmiast znów do rysowania. Samo patrzenie na twarz swej towarzyszki sprawiało mu przyjemność, łowienie niewielkich, subtelnych zmian zachodzących w jej mimice, a pozwalaj