Tęsknota (Malarz 7)
owie. Po myślach przemykały dialogi, które były i które mogłyby być, gdyby tylko nie był takim dupkiem i które mogłyby całkowicie zmienić sytuację. Wyszedł do pokoju, włączył komputer. Postanowił sprawdzić pocztę. Odkąd przyjechał nie sprawdzał jej. Było z pięćdziesiąt wiadomości. Dziewięć od dziewczyny z którą wcześniej korespondował. Zapomniał o niej całkowicie. Zerknął. Na początku pisała coś o sobie, potem o swoim niepokoju odnośnie jego milczenia, a w końcu przepraszała, że w ogóle zawracała głowę. Zastanowił się. Chciał jej coś odpisać, ale teraz nie miał głowy, aby coś układać. Zajrzał dalej na wiadomość od Paula. Kilka entuzjastycznych zdań o tym, że Madryt wziął wszystkie 14 przesłanych prac Kryspina i chce jeszcze 3 do wypełnienia sali w galerii. Wiadomość była sprzed tygodnia, a potem jeszcze było 4 kolejne ponaglające wiadomości. Madryt oddawał mu całą salę do dyspozycji, proponował zorganizowanie wernisażu wraz z dwójką uznanych już artystów. Impreza planowana była za trzy tygodnie. Miały być media, znamienitości ze świata kultury, a organizatorzy nadal nie mieli od niego żadnej wiadomości.
Nie wiem dlaczego to dla ciebie robię. - Pisał Paul – Nawet telefonu nie raczysz odebrać. Wkurzasz mnie coraz bardziej. Wiesz jak się dla ciebie narażam? Podrobiłem Twój podpis na kontrakcie, udawałem twój głos w telefonie, żeby wszystko ci nie przepadło, przeszukałem cały ten twój koszmarny bałagan, żeby znaleźć i zeskanować twoje zdjęcie, ale obrazów za ciebie nie namaluję. Raczyłbyś szanowny artysto sam coś zrobić i chociaż dałbyś znać, że żyjesz, bo nawet upoważnienia od ciebie nie mam. Odezwij się cholerny kretynie, bo drugi raz taka szansa może ci się nie powtórzyć.
Kryspin przeczytał, zastanowił się, po czym wystukał krótką odpowiedź.
Zgłoś się do galerii Robina. Zadzwonię do nich i każę przekazać ci trzy obrazy. Mój nowy telefon… - wysłał, a następnie z przesłanych zdjęć swoich prac przyjętych przez Madryt wybrał jedno i wrzucił do wiadomości zapomnianej znajomej. Zastanowił się nad podpisem. – Dla Ciebie. Już jestem. – wysłał
Spojrzał na zegarek. Było już po jedenastej. Noc. Nie czas, aby coś jeszcze załatwiać. Przeciągnął się. Załatwianie spraw trzeba było zostawić na następny dzień. Teraz jeszcze wszedł na informacje o sanatoriach. Trzeba było w końcu wybrać coś dla ojca. Już miał trzy typy, wyliczone koszty, tylko z mamą musiał to jeszcze skonsultować. Postanowił zrobić to przy śniadaniu. Gdy zasypiał po myślach przemknęła mu Joanna, ale po chwili całkowicie zmiażdżyła ją Dominika. Gniew na samego siebie, żrąca i ssąca tęsknota. Znów nie mógł spać.