Święty Romek otwiera biznesa

Autor: TheTrack
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            - Takie cuda pewnie to u Kowalewskiego, co?

            - Nie zaprzeczam, ale i nie potwierdzam…  

            - Dobra, dobra. Już nie pytam! W tym czerwonym kubraczku prawie jak ten spaślak Mikołaj wyglądasz… Coś ty tam wsadził – zapytał Rutkowski dźgając palcem przebranego Romka.

            - Moja dobrodziejka, Jankowska, dała mnie starą poduszkę z piór i tak sem ją wsadził. A co? Źle?

            - No właśnie dobrze. Tylko broda twoja nie pasuje… Za krótka i za ciemna. Nie dał
ci Kowalewski jakiejś?

            - Właśnie nie, bo w zestawie nie było a kupić też nie, to kazał coś wymyślić.

            - Może z waty by zrobić?

            - Jankowski próbował, ale szybko odpadała – odrzekł zasępiony Romek. – Ale nic. Bez tego i tak prezenty mogę rozdać przecie.

            - Ty myślisz, że dzieciaki są takie głupie i nie zauważą różnicy?!

            - Spokojna głowa! Już sem się na to przygotował!

            - To co zrobisz? – dociekał zdziwiony Rutkowski.

            - Jak dzieciaczki będą pytać, co z moją brodą to powiem, że Mikołaj też człowiek
i chce być ładniejszy, bo szuka sobie Mikołajowej – wytłumaczył.

            - Hehe… Ty to masz łeb Romek! – śmiejąc się stwierdził Rutkowski. – Romek?

            - No?

            - Słuchaj, a może byś zaszedł do mnie, żeby rozdać dzieciakom prezenty?

            Romek spojrzał na sąsiada i zacmokał głośno.

            - Ten kostium muszę zwrócić Kowalewskiemu… A jak go niechcący zniszczę to nici
z mojej wypłaty… - zrzędził przebrany mężczyzna.

            - Dobrze zapłacę – nalegał sąsiad.

            - Jutro sklep zamknięty, to po jakiego grzyba mnie pieniądze? A?!

            - To co proponujesz?

            - Dla ciebie sąsiedzie drogi to jedynie za butelkę Trzpiota i Niziołki – powiedział
z uśmiechem Romek.

            - Oj Romek, Romek! A niby tak lubisz dzieci, ale bezinteresowny to ty nie jesteś…

            - To jak? Bo muszę przed dziewiątą być u Kowaleskich… - ponaglił Romek.

            - No niech ja stracę a dzieciaki mają pociechę – stwierdził Rutkowski i dobił targu.

            Romek przewiesił ostrożnie nogę przez płot, żeby nie zniszczyć spodni i ruszył
za Rutkowskim do jego domu. W pokoju przy dużym stole siedziała trójka jego dzieci i żona. Brudne talerze stojące na stole, świadczyły o niedawno skończonej wieczerzy

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
TheTrack
Użytkownik - TheTrack

O sobie samym: […] Przez książki stałam się cholerną marzycielką. Zaczęłam żyć w jakimś popierdolonym, idealnym świecie w mojej głowie. Zaczęłam żyć urojeniami, które poznałam dzięki książkom. Jak tylko wrócę do normalnego życia, spadnę ze swojej idealnej chmurki na dupsko to dostrzegam szarą rzeczywistość, a wtedy jestem rozczarowana, że w tym świecie nie ma miejsca na magię, wielką miłość czy smoki, kosmitów i elfów. […]Nie widzę już siebie w normalnym świecie. Jak tylko muszę zostać w prawdziwym świecie to cierpię. Czuję się źle, chcę mi się wyć i płakać. Ja zaczęłam żyć i żywić się chorymi, fantastycznymi wyobrażeniami. Zapadłam na ciężką i nieuleczalną chorobę – stałam się Marzycielką z XXI wieku […].
Ostatnio widziany: 2014-04-21 18:31:21