Święty Romek otwiera biznesa

Autor: TheTrack
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Romek już po nastej butelce Trzpiota czy jakimś innym trunku, ledwo doszedł
do Kowalewskich. Nie pamiętał jednak, co tam się działo, bo zwyczajnie film mu się urwał. Musiało wszystko potoczyć się zgodnie z planem, bo następnego dnia ocknął się w swoim łóżku.

Pobudka niestety nie należała do najmilszych. Bowiem Romka obudził potworny ból głowy. Nie ma co ukrywać, bo każdy zna prawo picia: im więcej pijesz, tym większy kac nazajutrz. Mimo to były Święty Mikołaj cieszył się na myśl o wczorajszym wieczorze.

Kurra! Jeszcze nigdym tyle nie wypił jednego dnia… Nawet w tracie sianokos czy żniw nie zarobiłem tyle co wczoraj. A i nawet u jednego dostałem jakiegoś… łi… łiskacza. Choć nie był tak wytrawny i wyborny jak Trzpiot. I wpadło mi trochę jedzenia, i cztery paczki Niziołków. Ale tom co ja przeszedł z tymi bachorami, to była istna mordęga! – rozmyślał Romek. – Alem tyle zarobił… Jak nigdy w życiu! I w dodatku samym gadaniem!

Mężczyzna przebrany dalej w kostium Mikołaja rozwalił się bardziej na wyrze
i zachrapał. Zapadł w sen na kilka następnych godzin. Jak tylko otworzył oczy, dostał olśnienia.

- Kurra! – wykrzyknął na głos. – Otwieram biznesa!

I w ten oto sposób Romek, kulturalny obywatel Malinówki, co rok był zatrudniany jako Święty Mikołaj. Choć dzieci raczej miały w zwyczaju nazywać go Świętym Romkiem. Nie tylko dzieci czerpały z tego radość, ale także Romek, bo w końcu nie miał suchego pyska przez święta.

***

- Kurwa! Romek! Co ty pierdolisz? Ty jako Święty Mikołaj?! Hłe hłe! –zakrzyknął Zdzisiek siedzący przy stole w starej kotłowni, gdzie okoliczni menele zbierali się zimą.

- A co, kurra?! Chciałeś jakąś opowiastkę świąteczną, to teraz nie marudź – odpowiedział urażony Romek.

- Ty kulturalny obywatel Malinówki?! Kurwa, inteligent się znalazł! Hłe hłe! – wyśmiewał go dalej towarzysz.

- Pij i nie wkurwiaj mnie! – warknął w odpowiedzi.

- Hłe hłe! Uprzejmy i kulturalny to ty na pewno jesteś! Hłe hłe! I ty nie pijesz nigdy
na krzywy ryj? Co?! Hłe hłe! Mało razy pod sklepem Maciejowskiej żebrzesz?! I ona niby pozwala ci u siebie przesiadywać?! – śmiał się dalej Zdzisiek. – Dobre sobie!

Romek westchnął przeciągle i pociągnął łyk Trzpiota. Kiedy Zdzisiek dalej wyśmiewał jego opowieść, żul rozmarzył się i wyjrzał przez okno.

- Ty! Zdzisiek! Możem już wieczerzać! Pierwsza gwiazdka na niebie! – wykrzyknął uradowany Romek.

Mężczyźni zabrali się za spożywanie swojej wieczerzy, składającej się z dwunastu potraw jak to tradycja nakazuje. Na stole leżał bochen chleba, makrela, dwie butelki Trzpiota i ułożonych w rzędzie dziesięć papierosów Niziołków.

- No to żeby ci, Zdzichu, zawsze zdrowie dopisywało i żebyś zawsze miał na Trzpiota! – zawył Romek ściskając swojego przyjaciela.

- Romuś! Ja tobie też tego życzę!

Wieczór wigilijny mieli udany i na stole nie został żaden okruszek. Menele pośpiewali kolędy i o północy zgodnie z tradycją ruszyli do kościoła na pasterkę.  

 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
TheTrack
Użytkownik - TheTrack

O sobie samym: […] Przez książki stałam się cholerną marzycielką. Zaczęłam żyć w jakimś popierdolonym, idealnym świecie w mojej głowie. Zaczęłam żyć urojeniami, które poznałam dzięki książkom. Jak tylko wrócę do normalnego życia, spadnę ze swojej idealnej chmurki na dupsko to dostrzegam szarą rzeczywistość, a wtedy jestem rozczarowana, że w tym świecie nie ma miejsca na magię, wielką miłość czy smoki, kosmitów i elfów. […]Nie widzę już siebie w normalnym świecie. Jak tylko muszę zostać w prawdziwym świecie to cierpię. Czuję się źle, chcę mi się wyć i płakać. Ja zaczęłam żyć i żywić się chorymi, fantastycznymi wyobrażeniami. Zapadłam na ciężką i nieuleczalną chorobę – stałam się Marzycielką z XXI wieku […].
Ostatnio widziany: 2014-04-21 18:31:21