Święty Romek otwiera biznesa
- O! Mikołaj! – zawołały uradowane dzieci.
- Hohoho! Czy aby dzieci w tym roku były grzeczne? – zapytał.
Najmłodsza córka Rutkowskiego miała zaledwie trzy lata. Ucieszona na widok Świętego rzuciła się mu do kolan z okrzykiem radości. Romek chwycił ją na ręce i podrzucił, co wywołało radosny pisk u dziewczynki. Złapał ją i postawił na podłodze.
- To teraz księżniczko, powiedz byłaś grzeczna?
- Ja tak!
- Mamo? – zapytała podejrzliwie druga córka Rutkowskich, mająca osiem lat. – Ten Mikołaj to nie jest prawdziwy Mikołaj, co nie?
- Jak to nie jest? – zapytał ojciec. – Przechodził koło naszego domu i kiedy mnie zobaczył to zapytał czy są tu w tym domu, jakieś grzeczne dzieci. To żem mu odpowiedział, że nie ma tu po co zachodzić, bo moje córki to tylko na ruzgi zasługują a nie na żadne podarki. Ale Ro… Znaczy się Mikołaj uparł i nie mogłem go powstrzymać, bo chciał się upewnić, czy wy aby na pewno nie zasługujecie na te prezenty. Co nie, Ro.. Mikołaju?
Romek potwierdził skinięciem głowy i zapytał jeszcze raz:
- Czy aby na pewno wszystkie byłyście grzeczne? – zapytał po raz wtóry.
- Ale to przecież Rom… - zaczęła najstarsza córka będąca w wieku nastoletnim.
Urwała jednak, kiedy matka kopnęła ją pod stołem. Spojrzała na nią gniewnie,
ale już się nic nie odezwała.
- Anka! Bądź miła dla Świętego Mikołaja! – upomniał ją ojciec.
- No to może Mikołaj usiądzie tutaj na krześle – zaproponowała matka zrywając się
z miejsca. – I wy ładnie opowiecie jakiś wierszyk czy coś.
Romek obserwował zachowanie dziewczynek. Najmłodsza była zapatrzona w niego jak w obrazek. Uśmiech miała od ucha do ucha. Średnia obserwowała zachowanie starszej
i usiadała tak jak ona, krzyżując ręce na piersiach i wydymając usta.
Święty Mikołaj westchnął przeciągle tylko i ruszył na wyznaczone miejsce. Zdążył tylko pomyśleć, że czeka go ciężki wieczór i chyba za niskie wynagrodzenie za to bierze. Słowo się rzekło, nic się nie wróci – pomyślał filozoficznie i usiadł na krześle.
- Pytam po raz ostatni czy byłyście grzeczne? – zaczął Romek.
- Tak! – wydarła się najmłodsza.
- No to dobrze! To może zaczniemy od najstarszej? – zaproponował Romek.
- Ale ja chcem być pierwsza – powiedziała z nadzieją w głosie ostatnia z córek Rutkowskiego.
- Jak masz na imię dziecinko? – zapytał Święty Mikołaj.
- Basia…
- Basiu… Zaczniemy od twoich sióstr, żebyś ty mogła dłużej zastanowić się
nad swoim występem – powiedział Romek wymyślając na poczekaniu jakieś rozwiązanie.
- Dobrze Święty Mikołaju!
Dobra. Mała z głowy. Teraz muszę przekonać tą starszą.. – pomyślał.
- No to zapraszam Aniu. Podejdź do tu do mnie bliżej, żebym mógł ci się lepiej przyjrzeć.
- Nie mam ochoty brać udziału w tym cyrku dla dzieci – stwierdziła wojowniczo.
- Anka! – ryknął ojciec i dziewczyna chcąc czy nie chcąc wstała ze swojego miejsca, obeszła stół i stanęła przed Romkiem.
- Pochyl się dziecko, muszę ci coś powiedzieć na ucho.
Ania miała już zaprotestować, ale gdy spojrzała na ojca nie zaczęła swojego protestu od nowa, tylko spełniła prośbę Romka.
- Słuchaj! Wiem, żeś mądra dziewczyna – zaczął przebrany Mikołaj. – Ale daj się siostrom cieszyć tą całą zabawą… Powiedz jakiś wierszyk, ja dam ci prezent i będziesz mogła spokój. Co? Zgoda?
Dziewczyna odsunęła się od niego i dyskretnie skinęła głową. Romek zadowolony
ze swojej siły perswazji, rozpoczął szopkę od nowa.