Świat Ojczysty: Rozdział I Część 6
— Zaraz! Zaraz! — głos zabrał Duda. — Co to ma być? Przedszkole?
— Walczysz, czy nie?
— Oczywiście, że walczę!
— Więc w czym problem?
Plutonowy o wyglądzie kulturysty przyłożył palec do ust pokazując, żeby wszyscy umilkli. Kiedy zrobiono, o co poprosił znowu się odezwał.
— Te głupie baby z naprzeciwka mogą mieć trochę racji. Nigdy wcześniej próba nie dotyczyła dziewczyny.
— Masz jakiś pomysł?
— Tak, Kowalczyk. Mam pomysł. Nie mogę odwołać pojedynku, ponieważ tego wymaga ode mnie tradycja, ale skoro mamy do czynienia z nową sytuacją, to może nadszedł też czas, aby zmienić trochę tradycję?
— Co masz na myśli?
— Zmienimy nieco reguły. To wszystko.
— Ale walczymy?
— Oczywiście!
— Dobra! Wrzucać banknoty do czapki!
Krzyki mężczyzn przykuły uwagę Justyny. Wyglądali, jak banda napalonych chłopaków na szkolnej potańcówce.
— Z czego oni się tak cieszą? — zapytała.
— Oni? Robią zakłady, kto wygra. Jak zwykle.
— Poważnie?
— Wiem, że to niedorzeczne. I oni uważają się za żołnierzy… — wzdychała zrezygnowana recepcjonistka.
— To ja też chcę! — Justyna krzycząc ile sił w płucach wepchnęła się do środka, wyjmując z kieszeni zwinięte w rulon pieniądze. – Wchodzę! Stawiam pięćdziesiąt na siebie! — mówiąc to wrzuciła je na dno czapki.
Plutonowy w odpowiedzi wrzucił własną sumę i podciągnął rękawy bluzy.
— Jesteś gotowa?
— Tak! Jestem gotowa!
Żołnierz przyjmujący zakłady chwycił czapkę i zamieszał energicznie banknotami.
— To ja rozumiem! Zaczynajmy!
Komandosi przysunęli łóżka do ścian robiąc pojedynkującym się więcej miejsca. Plutonowy chwycił marker i narysował nim grubą linię na podłodze. Następnie stanął metr przed nią, tuż na wprost pani sierżant. Reszta otoczyła ich ze wszystkich stron, siadając na łóżkach lub opierając się o ścianę. Nikt nie chciał zbliżać się za blisko, żeby przypadkiem nie oberwać.