Srrach
- Oj, wujku, wujku, chyba tak… Mam nadzieję, że mówisz prawdę… Chcę ci wierzyć – niepewnie powiedziała dziewczyna.
- To uwierz! Tobie nie rzucałbym słów na wiatr. Zanim przyszłaś – ciągnął – myślałem o tobie, swoim życiu, żonie, dziecku, spojrzałem wstecz… i – prawie się jąkał – nie spodobało mi się to, co zobaczyłem. Mam dość!
- Musisz skończyć z tym, burdami, rozróbami, bo… inaczej, źle się to dla ciebie skończy. I tak miałeś dużo szczęścia…
- Szczęścia? – przerwał jej. – Co to za szczęście? – powiedział z goryczą.
- Wiesz, że nie o tym mówię.
- Wiem, Marta. Wiem. Przepraszam cię. Wiesz! Chciałbym jeszcze zatańczyć na twoim weselu…
- Wujku – powiedziała zawstydzona.
- Może i ja poznam jakąś wdówkę, ożenię się drugi raz. Ale przede wszystkim chciałbym, żeby tobie się udało, żebyś była szczęśliwa.
Długo milczeli oboje; wreszcie Kazimierz przemówił:
- Idź teraz do siebie! Porozmawiamy jeszcze jutro, jak będę trzeźwy. Załatwię tylko szybko ten głupi zakład i wracam do domu.
Marta spojrzała na Kazimierza i powiedziała: - Idę, uważaj na siebie, mam złe przeczucie.
- Nie martw się, będzie dobrze. Rano dokończymy naszą rozmowę.
- Pa, wujku.