Sen Marty \ marta i mnich rozdział 2

Autor: Vinona12
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 Im bardziej się zbliżała, zauważyła,  że  krajobraz zaczął  się zmieniać . W miejsce asfaltowych ulic  i magazynów zaczęły pojawiać się  kamienne drogi,  od których odchodziły mniejsze polne ścieżki .

W oddali na horyzoncie zamajaczył kształt nie tylko jednej budowli jak na początku sądziła,  ale całego  kompleksu  zabudowań tworzących całość z przylegającym do nich gęstym ciemnym lasem. Dokładnie jak na obrazie ,  ale tu widziała więcej szczegółów, wiec nie była pewna,  czy to,  to samo miejsce .

W dali po prawej stronie od opactwa , leżała wioska, oświetlana przez ten sam  księżyc,  który towarzyszył jej przez całą drogę .Gdzieniegdzie w gospodarstwach paliły się światła , w pobliżu  ponownie odezwały się dzwony.

- Bim, Bam - zadudniło głośniej i jakby bliżej , aż zapiszczało jej w uszach , stąd głos z wieży wydawał się jeszcze głośniejszy, niż z daleka.

Podczas swojego marszu cały czas kierowała się w stronę wieży  Kamienista droga , po której szła miejscami była wyboista , musiała uważać , aby się nie przewrócić. Droga nie była wcale prosta ,  jak jej się  wcześniej zdawało  , miejscami zakręcała , omijając płynącą w pobliżu niewielką rzekę.  Minęła kolejną kładkę i weszła na  niewielki kamienny mostek  ,  za którym    droga zrobiła się  znacznie   szersza , jakby gdzieś wreszcie prowadziła  . Powoli podchodziła już do samej budowli , która  przybliżała się  nieubłaganie  , teraz niema już odwrotu ,  wóz  albo przewóz - pomyślała .

Gdy  zbliżyła się do   kamiennej  bramy , zauważyła   gruby mur otaczający całą budowlę , rozglądając się na boki  przeszła obok ,zamierzała   poszukać jakiegoś wejścia do budowli z wieżą  

Ogrom zabudowań ,obok , których przechodziła  trochę ją przytłoczył , nigdy nie widziała tak ogromnego kompleksu. Po chwili zadumy  postanowiła obejść całość i poszukać jakiegoś wejścia. Obchodząc powoli  cały przybytek ,  minęła  kilka małych drzwi ,  jednak żadne z nich nie były otwarte , sprawdziła wszystkie po raz  kolejny. Podczas poszukiwań spostrzegła ,  że wysokie  mury okalające klasztor   były bardzo grube ,  co przydawało całej  budowli solidności .Delikatnie  dotknęła ręką  ścian,   nie mogła się temu  oprzeć , były lodowato zimne , miejscami pokrywał je zielony nalot coś jak mech , ale nie była  tego do końca pewna. Zadzierając głowę do góry , ujrzała kopułę  kościoła , nad którą wznosiły się trzy  strzeliste wieże , jedna z nich posiadała dzwonnice. Kręcąc się długo na około budowli, która wydawał się nie mieć końca, zauważyła kolejne drzwi, były trochę większe od pozostałych i ozdobione motywami roślinnymi .

Po cichu podkradła się do nich , położyła dłoń na chłodnej klamce , która niemiłosiernie zazgrzytała , w powietrzu wyczuła zapach rdzy. Z całej siły zaparła się nogami  w kamienną posadzkę, poczuła opór stawiany przez masywne drzwi , które zaskrzypiawszy , nagle puściły. Zawahała się przez chwilę,  czy wejść do środka. Po krótkim zastanowieniu , ostrożnie weszła do ogromnego , wręcz przytłaczającego pomieszczenia , które było chłodne i mroczne. Po obu stronach wysoko nad jej głową wznosiły się wysokie okna miedzy,  którymi znajdowały się barwnie zdobione  kolumienki.  Po dokładnym obejrzeniu pomieszczenia  zauważyła , że niektóre z okien były ślepe i służyły tylko do dekoracji. Po chwili spędzonej w ogromnej sali  Marta zaczęła trząść się z zimna, czuła  jak po nogach przechodzą  jej podmuchy zimnego powietrza .Było jej coraz bardziej  zimno, mimo ciepłego ubrania jakie miała na sobie . Jak w większości starych kościołów,  tylko gdzie niegdzie paliły się świece,  podeszła do świecznika w , którym były umieszczone , zdjęła jedną z nich i oświetliła sobie drogę , którą szła. Po obu stronach znajdowały się nawy z drewnianymi ławkami , na wprost nich w głębi stał wielki  kamienny ołtarz .Po prawej  stronie naprzeciw niewielkiej drewnianej kapliczki stała kamienna  rzeźba naturalnej wielkości, anioł o pięknej twarzy młodzieńca z pięknymi zielonymi  oczami o barwie cyjanu , z dziwnym  uśmiechem jak u Monalizy  ,  wielkimi  złotymi  skrzydłami i mieczem  w dłoni. Przysunęła się  do rzeźby i dotknęła jej  lodowatą dłonią , przez chwilę miała wrażenie , że przeszył ją elektryzujący dreszcz, zdrętwiała ze strachu szybko oderwała ręce od kamienia.  Kamień był dziwnie  ciepły ,albo tylko jej się tak wydawało , prawdopodobnie jej dłonie musiały być zimniejsze od kamienia. Jeszcze raz dotknęła  dłońmi jego struktury , pod palcami wyczuła idealne pociągnięcia dłutem , żadnych nierówności , czy braków w kamieniu, farba wyglądała jakby ktoś niedawno ją położył .

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Vinona12
Użytkownik - Vinona12

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-12-17 17:43:09