Sen Marty \ marta i mnich rozdział 2
W powietrzu czuła wilgoć, wszystko spowijała gęsta mgła , miejsce to wydawało się znajome , a jednak inne .Miała świadomość , że śni. Popatrzyła na swoje stopy , na nogach miała adidasy do biegania i swój ulubiony dres w którym położyła się spać .Na szczęście nie był rozciągnięty , nie chciałaby tu stać w piżamie bądź koszuli nocnej , szczególnie w taki ziąb ; nie przypuszczała, że zwykły dres doda jej tyle otuchy w tym dziwnym mglistym miejscu .Szybko wzięła się w garść i spróbowała przyjrzeć się okolicy . Z gęstej mgły przebijało się tylko światło stojących na ulicy latarni, z daleka wyglądały jak ogromne świetliki zawieszone w powietrzu przez niewidzialną siłę. Nie będąc pewna , gdzie się znajduje, posuwała się powoli, jej ręka natrafiła na ścianę budynku. Zauważyła, że mgła zrobiła się rzadsza , jednak zmieniła swój kolor z szarej na blado krwistą. Z niedowierzaniem wpatrywała się w błyszczącą czerwoną mgłę , próbując odruchowo złapać ją w dłonie jakby było to coś materialnego.
- Co to jest -pomyślała .Nie podoba mi się to , nigdy nie widziałam czerwonej mgły . Chyba zwariowałam , przecież to zwykła mgła , a może jednak nie ? - spytała sama siebie ., próbując się uspokoić. . Wydostać się z mgły - tłukło się jej w głowie. Jednak mgła nie dawała za wygraną , naparła wprost na nią , przez kilka chwil Marta mocowała się z nią
Poczuła się jak mała dziewczynka , przechodząca przez magiczne lustro , kiedy udało się jej z niej wydostać. Oparła rękę o pobliski mur , to stara fabryka przerobiona na magazyn , w jego wielkich szklanych oknach odbijały się światła latarni , próbowała zajrzeć do jednego z nich , jednak nawet stając na palcach dotykała tylko krawędzi okna .Chciała sprawdzić co tam jest - no co morze być w magazynie - spytała sama siebie .Porzuciwszy ten zamiar , zamierzała iść dalej oświetlonym chodnikiem .To niema sensu ta droga pewnie do nikąd nie prowadzi - spanikowała. Zdezorientowana , chciała jak najszybciej wydostać się z tego koszmarnego snu, próbowała się obudzić. Na próżno . Idąc dalej ze złości zaciskała pieści - muszę coś wymyślić , mruczała pod nosem .Logicznie myśląc wystarczy dojść do mojego mieszkania ,dostać się do środka i znajdę się w swoim łóżku - intensywnie dedukowała. Z daleka odezwały się dzwony kościelne , zaskoczona tym dźwiękiem podskoczyła wyrwana z letargu , w oddali zamajaczyły wieże sięgające nieba. Uniosła głowę do góry , nienaturalnej wielkości księżyc wisiał nad jej głową , widziała wszystkie jego szczegóły , jak przez lunetę. Miała wrażenie że uśmiecha się do niej - jego twarz był łagodna jak u sędziwego dziadka. Skorzystała z blasku księżyca i ruszyła oświetloną drogą przed siebie. Ulica z początku prowadziła prosto , budynki stopniowo zaczęły znikać, latarnie pogasły , na horyzoncie cały czas widziała zarys wież. .
Mieszkała na obrzeżach już pięć lat , ale tej budowli nie pamiętała
Ciekawość ciągnęła ją w stronę budynku , strach ciągnął w drugą , ciągle nie była zdecydowana , co chwilę zmieniała decyzję.
- Musisz się wreszcie zdecydować , a nie kręcić się w kółko - powiedziała na głos . Zdecydowała się szybko - wieża , tam pójdzie . Przez chwilę ogarnął ją strach przed nieznanym , jednak szybko się opanowała, przypomniała sobie o zakupionym niedawno obrazie .Budynek wyglądał podobnie , jeśli o nim śniła to pewnie dlatego , że zabrała się za malowanie katedry - taka projekcja w śnie związana z tym co działo się w ciągu dnia- powiedziała na głos sama do siebie. Od katedry dzieliło ją jeszcze kilkadziesiąt metrów , nie zauważyła nikogo po drodze, ulice były złowieszczo ciche i puste , a mgła która podążała wraz z nią już dawno znikła.