Róże w czerni cz-5
- Wejdź do pokoju i siadaj gdzie ci wygodnie. Pamiętaj, że goście w kuchni nie są mile widziani.
- Nie przesadzaj, przecież sam zaoferowałem ci swoją pomoc.
- Jeśli tak, to zabierz śmietankę i cukier, ja przyniosę resztę – rzekła zalewając wrzątkiem filiżanki z kawą.
- To mieszkanie wynajęte, prawda?- spytał rozglądając się po korytarzu.
- Tak, wynajęłyśmy je wspólnie z koleżanką. Kasia zajmuję ten większy pokój, a ja ten obok. Zobacz, jeśli chcesz. Nie jest zbyt duży, ale dla mnie wystarczy. Artur popchnął drzwi i skrzywił się z grymasem ust. - Co, nie podoba ci się mój pokój? Maleńki, prawda?
- Nie o to chodzi, ja też zajmuję tylko kawalerkę. Ale ten pokój, jest przerażający. Ile płacicie, za wynajem tego mieszkania?
- Osiemset złotych miesięcznie, do tego dochodzą opłaty za energię, gaz i telefon.
- Wybacz. Ale za takie pieniądze, właściciele mogliby się lepiej postarać. To mieszkanie aż prosi się o remont.
- Wiem, ale nie moja w tym głowa. Kasia ma się wyprowadzić do ciotki, a mnie nie stać na utrzymanie tego mieszkania. Po prostu jest dla mnie za drogie. Ale skończmy ten temat i wypijmy ze spokojem kawę.
- To jest myśl – rzekł Artur zamykając cicho drzwi pokoju. Odczekał chwilę aż zajmie miejsce przy ławie i usiadł naprzeciwko niej. Spróbował łyk kawy, która kusiła swym aromatem i uśmiechnął się kącikiem ust. – Wspaniała, właśnie taką uwielbiam – rzekł rozkoszując się smakiem. - Ale przystąpmy od razu do rzeczy. Wiesz, po co tu jestem. Prawda?
- Wiem, wczoraj była u mnie Aneta.
- Jestem szczęśliwy, że się zgodziłaś. Zapewniam cię, że nigdy tego nie pożałujesz. Naprawdę, potrafię się odwdzięczyć – rzekł kiwając głową.
- Powiedz szczerze, Arturze, dlaczego nie żenisz się z Anetą? Przecież jak mi wiadomo, tworzycie parę.
Artur zmarszczył gniewnie czoło.
– Chyba nie mówisz tego poważnie, Kinga. Ja z Anetą? – udał zdziwienie. - Przecież Aneta to kretynka i ja miałbym się z nią ożenić?
- Nie przesadzasz? Aż się boję, co myślisz o mnie?
- No wiesz! Ty jesteś zupełnie inna, bo inteligentna.
- Dziękuję, ale wracajmy do tematu. Aneta mi mówiła, że ten ślub to fikcja, by zaspokoić kaprys twojego dziadka. Czy, to prawda?
- Można tak powiedzieć. Ale to dobry i zacny człowiek, bardzo wiele mu zawdzięczam.
- Aneta wspomniała również, że twój dziadek przebywa w domu starców. Czy naprawdę nie ma nikogo, kto by się nim zajął?
- Posłuchaj mnie uważnie, Kingo. W zupełności podzielam twoje oburzenie, ale mój dziadek przebywa w domu seniora, a to jest pewna różnica. Tylko taka kretynka jak Aneta, nie potrafi odróżnić domu starców od domu seniora. Mój dziadek sam dokonał tego wyboru i jestem pewien, że niczego mu nie brakuje. Właściwie, po co ci to mówię, gdy go poznasz sama się przekonasz. Muszę cię zapewnić, że mój dziadek jest sprawny na umyśle i nie ma jakichkolwiek zaburzeń umysłowych. Jednak nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego wpadł na taki absurdalny pomysł. Ale ja muszę mieć te pieniądze, uwierz mi. Gdybym ich nie potrzebował, nie wchodziłbym w układ z tobą. Nie wiem, czy wiesz, prowadzę komis samochodów używanych, ale on nie przynosi mi zysków. Chciałbym rozkręcić interes, rozwinąć skrzydła, zrealizować plany życiowe. Mam już dość handlu starymi gratami, marzy mi się nowoczesny salon samochodowy i prawdziwe życie. Ale żeby te marzenia stały się prawdziwe, potrzebne są pieniądze i to bardzo duże. Kinga nabrała powietrza jak gdyby zastanawiała się chwilę, co powiedzieć. Spojrzała w jego niebieskie oczy, chcąc odczytać jego myśli. Jednak, Artur nie spuścił oczu, jak mały chłopiec. Patrzył na nią wzrokiem stanowczym i zdecydowanym na wszystko.