Róże w czerni cz-5
- O naszej wolności zapomniałeś – mruknęła Kinga.
- Masz ją zagwarantowaną. Jak już wspomniałem, nie jesteś w moim typie.
- To mamy szczęście, ty w moim też nie jesteś. A domyślasz się, dlaczego? Bo nie znoszę, zarozumialstwa – odpowiedziała na swoje pytanie. Artur już miał na języku, by coś powiedzieć, wolał jednak przemilczeć. - Aneta, jest w twoim typie? – spytała po chwili.
- Aneta, tym bardziej nie. Jednak gwiazdy wróżą, że będę bogaty i los ześle mi wielką miłość. Ale nie wiem, czy mam w to wierzyć.
- Podaj mi lewą rękę, powiem ci, o czym mówią twoje linie papilarne.
Bez namysłu podał jej rękę, którą ujęła w swoją małą delikatną dłoń i wskazującym palcem drugiej ręki wodziła po jego liniach papilarnych. Po chwili uniosła oczy i rzekła spokojnym głosem, jakby święcie wierzyła w to, co mówi.
– Tak, Arturze. Będziesz bardzo bogaty. Zrealizujesz swoje ambitne plany, ale nigdy nie zaznasz miłości. Będziesz kochał i tęsknił do kobiety, która nigdy cię nie pokocha.
- Naprawdę, to wyczytałaś z mojej dłoni?
- Coś ty, żartowałam – skrzywiła się kwaśno.
- Dzięki, Bogu! Mówiłaś z takim przekonaniem, że w to uwierzyłem. Napiłbym się jeszcze trochę kawy – rzekł oddychając z ulgą. - Oczywiście, jeśli mnie poczęstujesz – dodał.
- Gapa ze mnie, że o tym nie pomyślałam. Przepraszam – rzekła ze skruchą. Zerwała się z miejsca i popędziła do kuchni. – A może kubek gorącego mleka? – spytała wychylając głowę.
Roześmiał się z błyskiem w oczach.
– Może być, nie pamiętam, kiedy piłem mleko. Ale kawę też proszę – rzekł wkładając do ust wiśnię w likierze.
-Uważaj z tymi wiśniami, bo to alkohol, a ty z pewnością, jesteś samochodem – upomniała grożąc palcem. Po chwili weszła do pokoju, stawiając na stole dwa kubki z mlekiem i jedną pełną aromatu kawę. Nie patrząc na Artura – spytała. – A ty Arturze, gdzie mieszkasz?
- W swoim własnym mieszkaniu. A ty myślałaś, że jestem bezdomny?
-Nie. Myślałam, że mieszkacie wspólnie z Anetą.
-Ty znowu wyjeżdżasz z tą kretynką! Jak mam cię przekonać, że z Anetą nic poważnego – rzekł podniesionym głosem. - Powinnaś pamiętać, że w tej chwili ty się liczysz... Przecież jakby nie było, zostaniesz mają żoną – dodał.
- Ale nie jestem w twoim typie – odcięła.
- To prawda, ale muszę przyznać, że zrobiłaś na mnie wrażenie. Naprawdę, jesteś wyjątkową dziewczyną. Czy zastanowiłaś się, by wrócić na uczelnie?
- Tak, ciągle się zastanawiam, a uporczywe myśli, które błądzą w tym kierunku, nie dają mi spać po nocach. Jednak nie wiem jak to zrobić, by pogodzić jedno z drugim.
- Mianowicie, co z czym?
- Gdy wrócę na studia, zostanie wznowiona renta po rodzicach, ale ona nie wystarczy na utrzymanie i opłacenie pokoju, nie mówiąc o pozostałych wydatkach. Jednak biorę pod uwagę studia zaoczne, ale muszę najpierw wyjść z problemów, w które się tak bezmyślnie wpakowałam. Może, było mi to potrzebne? Przynajmniej będzie dla mnie nauczką, by dmuchać na zimne – dodała rozkładając szeroko ręce. Spojrzała na Artura i uśmiechnęła się kącikiem ust. - Przepraszam, rozkleiłam się – powiedziała ledwie słyszalnym głosem.
- Ale, co się właściwie wydarzyło, że znalazłaś się w takich problemach – dociekał Artur.