Róże w czerni cz-5
- Cześć Kinga! List dla ciebie, był w mojej skrzynce – rzekła podając jej białą kopertę.
- Dziękuję pani – podziękowała grzecznie i zamknęła drzwi. - Znowu monit o zapłatę – westchnęła ciężko i nie otwierając koperty wsunęła ją pomiędzy książki. - Jak długo jeszcze, powlecze się za mną cień długów? – szepnęła, a jej niebieskie oczy zaszkliły się łzami. Znowu zadzwonił dość głośno dzwonek, ale tym razem domofonu. Kinga dopiero, po trzecim sygnale podniosła słuchawkę.
– Słucham? – spytała wyraźnie, ale z dygocącym sercem, które czuła gdzieś pod łopatką.
- To my! – odpowiedział piskliwy głos Anety.
Nerwowo wcisnęła brzęczyk. Po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwiami oraz kroki biegnące po betonowych schodach. Stała w otwartych drzwiach, oczekując, kogo za chwilę ujrzą jej oczy. Zaskoczenie jej nie miało granic, kiedy w młodym, przystojnym mężczyźnie, rozpoznała gbura z dyskoteki, którego nazwała chamem. Artur był niemniej zaskoczony od niej. Jednak nie dał po sobie poznać, by kiedykolwiek widział ją na oczy.
- Dzień dobry. Jestem Artur – przedstawił się wyraźnie i dość głośno.
Kinga aby ukryć zdenerwowanie – spytała:
- Gdzie Aneta? Dlaczego nie przyszła?
- A do czego, nam ona potrzebna? – spytał błądząc rozbieganym wzrokiem dookoła.
Kinga zamykając drzwi, nie patrząc na Artura – zrobiła ręką zapraszający gest.
- Proszę, niech pan wejdzie. Jestem Kinga.
Słowa te wypowiedziała, podając mu rękę, którą on lekko uścisnął.
- Proszę do pokoju. Co panu podać? Kawę, czy herbatę?
- Kawę proszę, jeśli to nie sprawi pani kłopotu. A może moglibyśmy sobie mówić po imieniu? – spytał niepewnie.
- Bardzo proszę! Powiedz mi jeszcze, jaką kawę pijesz. Po turecku, czy rozpuszczalną?
- Po turecku i to dość mocną, jeśli mogę prosić. A może ci pomóc? – spytał zaglądając do kuchni.
- Nie, dziękuję. Sama sobie poradzę, ale uprzedzam, nie mam nic słodkiego do kawy.
Roześmiał się, pokazując szereg białych zębów.
– Ach wy kobiety, nigdy niczego nie macie – rzekł nie przestając się śmiać.
- Mamy! Mamy! I to bardzo dużo, mamy – skwitowała pewnym głosem.
- Czyżby? – spytał, otwierając skórzaną teczkę na szyfr. Spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem na ustach. - Masz pudełko na nici? – spytał. Pokręciła głową, że nie. - Teraz będziesz miała – rzekł podając jej metalowe pudełko z herbatnikami. Zastanowił się chwilę i uniósł wysoko brwi. - Masz ukończone osiemnaście lat? – spytał siląc się na powagę.
- Oczywiście, nawet więcej jak osiemnaście.
- Jeśli tak, to możesz dostać cukierka z alkoholem.
Roześmiał się serdecznie i podał jej kartonik wiśni w likierze.
- Dzięki, uwielbiam słodycze, ale tak się złożyło, że jestem przed wypłatą – zachichotała.
- Ja też nie stronię od słodkiego, ale zdecydowanie wolę lampkę wina.
Kinga uniosła powieki i z zakłopotaniem spojrzała na Artura. Przyglądał jej się i ani na chwile nie spuszczał z niej swojego uporczywego wzroku.