Rozdział IV
jeszcze większym skupieniem i jeszcze szerszym uśmiechem, po chwili dodał dyskretnie.
- Każdy orze jak może.
Porozumiewawczo wymienili spojrzenia i barman znowu poszedł obsłużyć innych klientów. Konrad chciał już wstać i wyjść ale zerknął przypadkiem w lustro i zdał sobie sprawę z tego, że jest obserwowany. Dwie kobiety siedziały za jego plecami i z maskowanym zainteresowaniem spoglądały w jego kierunku. Jedna z nich często sięgała po telefon i nerwowo gestykulowała ręką mówiąc równocześnie do aparatu i do koleżanki siedzącej naprzeciwko. Ta, siedziała spokojnie spoglądając na plecy Konrada, rzadko spuszczając z niego wzrok, może tylko aby podnieść do ust napój czy strzepać do popielniczki popiół z papierosa. Z tej odległości i w akompaniamencie głośnej rozmowy trzech muszkieterów, wstawiony Konrad nie mógł usłyszeć o czym kobiety rozmawiają ale czuł mrowienie na plecach i był pewien, że rozmawiają o nim. Nagle chwilowo gwar się zmniejszył, akurat kiedy nerwowa dziewczyna odłożyła komórkę na stół i powiedziała do spokojnej koleżanki głośno i wyraźnie.
- Już tu idzie!
Teraz był pewien i nie był zaskoczony kiedy po długiej chwili wiercenia się w krześle, zobaczył w wejściu Sonię. Czas zwolnił, kiedy zbliżała się do niego z miną łowczyni, bez jednego słowa wcisnęła się między hałaśliwych snobów a oni rozstąpili się milcząc i obserwując jej ruchy z pożądaniem w oczach. Często robiła to świadomie, kołysała biodrami, odsłaniała nagie ramię, umyśle opuszczała na czoło kosmyk włosów aby mieć po co unieść do czoła delikatne palce z pomalowanymi agresywnie paznokciami i włożyć niedbale za ucho kosmyk, który i tak zaraz opadnie.
Teraz nie zachowywała się tak umyślnie co powodowało, że była znacznie bardziej seksowna. Była wściekła i niezadowolona. Jeżeli kiedyś bawiłaby ją reakcja trzech facetów pijących przy barze teraz ich zignorowała ale nie powstrzymała się przed krótkim spojrzeniem w kierunku kobiet siedzących pod ścianą, one odebrały jej wzrok jak podanie piłki i znak do opuszczenia boiska. Ich wymianę spojrzeń można był przetłumaczyć tylko w jeden sposób: ''dzięki'' i ''nie ma za co''. Szybkim krokiem zbliżyła się do samotnie siedzącego długowłosego. Wreszcie dotarła do celu i stanęła przed nim jak za pierwszym razem kiedy się poznali, przyjmując pozycję władczej szefowej.
- A więc tutaj się kryjesz od kilku dni?!
- Dzień dobry. - spojrzał smętnie na kobietę. - Kryję się? To hotel a nie nora w lesie. Ja tu mieszkam.
- Aha. Mieszkasz? Czyli mam rozumieć, że mnie zostawiłeś?
- A co w tym dziwnego? Chyba zakończenie naszej ostatniej porannej rozmowy było oczywistą konkluzją naszego nieformalnego związku.
- Zwariowałeś? A co z naszą umową? Co z twoją książką? Przecież fatalnie się sprzedaje a ja tobie nic już nie zapłacę, bo procent od sprzedaży na jaki się umawialiśmy nie wystarczy ci nawet na twój garnitur nie mówiąc już o mieszkaniu w tym hotelu.
- Wiem. Dzwoniłem już do matki. Wracam do niej na stare śmieci.
- Co? - otworzyła szeroko oczy, była na chwilę przed wybuchem ataku śmiechu grożącego zawałem serca. - TY wracasz do mamusi? Trzydziesto letni chłopczyk, któremu podwinęła się noga i nie wie co robić? Napisałeś jedną, zaledwie dobrą książkę i nie osiągnąłeś nic. Drugiej już nie wydasz. Na pewno nie u mnie!
Przy ostatnich słowach z naśmiewającej się dziewczynki z cudzego nieszczęścia zamieniła się w wściekłego wampa. Złość jaką miała w oczach mogłaby wypalić dziurę w betonowej ścianie ale przez spokojnego Konrada przeszła jak pędzący pociąg opuszczający miasto i uderzający w poranną mgłę unoszącą się nad polami. Atak nie miał sensu. Nie został nawet zauważony.
- Mylisz się. Wiem co robić. Na pewno nie chcę być twoją własnością.
Wstał. Musiał się przytrzymać baru aby uchwycić równowagę ale udało m